Już od pół godziny kręcę się po placu Charlesa de Gaulle'a, w potoku aut okrążających słynny Łuk Triumfalny. Aż dziesięć pasów przewidziano wokół najsłynniejszej budowli Paryża, ale żadnego nie wymalowano na asfalcie! Zwykłe środki regulacji ruchu tu nie działają, a od kierowców wymaga się improwizacji. Potrzebna jest, zwłaszcza gdy ktoś da się zepchnąć do wewnętrznej ronda. Żeby wjechać w jedną z ulic odchodzących promieniście od Łuku w głąb miasta, muszę przeciąć nieustający potok samochodów. Właśnie się do tego zabieram, bo półgodzinny czas na sesję fotograficzną ze szczytu Łuku Triumfalnego już się skończył. Wrzucam kierunkowskaz i nacieram na najbliższy pas po zewnętrznej. Szybko zdaję sobie sprawę, że... zwykłe środki tu nie działają. Gdy samochody jadą zderzak w zderzak lub bok w bok, kierunkowskazów nie widać i w użyciu są ręce. Odpowiedni gest przez uchyloną szybę wystarcza, by kierowcy przyhamowali i przepuścili delikwenta na kolejne zewnętrzne pasy. Bez cienia agresji, bez trąbienia i stukania się w czoło - po prostu, tak robi tu każdy.
Jazda po Paryżu pokazuje, że przepisy to nie wszystko - żeby nie utknąć tu na zawsze, potrzebne są fantazja i luz. Na przykład przy parkowaniu okrakiem na podwójnej ciągłej linii oddzielającej pasy ruchu na słynnych Champs Elysées. Albo gdy parkuje się na zakręcie na przejściu dla pieszych. Wierzę, że paryżanie wiedzą co robią, jednak sam takich sztuczek nie próbuję - na Polach Elizejskich grzecznie wjeżdżam na podziemny parking. Postój kosztuje stosownie do miejsca - 2,5 euro za godzinę.
Zmęczony tłumem na drogach i chodnikach, uciekam ze ścisłego centrum Paryża do XVIII dzielnicy. Uliczki na Montmartrze - zakątku Paryża, który niegdyś upodobała sobie cyganeria artystyczna - są kręte, wąskie, przeważnie jednokierunkowe i opadają lub wznoszą się stromo. Poruszanie się po nich Citroënem C5, mierzącym blisko 5 m długości i 2 m szerokości jest chwilami sporym wyzwaniem. Ćwiczy także cierpliwość, gdy śmieciarka lub samochód dostawczy na kilka minut zatarasują przejazd. Wtedy ani do przodu, ani w tył ruszyć się nie da. Nikt się tu jednak nie niecierpliwi i bliźniemu nie urąga - takie niespodzianki trzeba po prostu z góry wkalkulować.
Komentarze
auto motor i sport, 2010-07-13 09:45:05
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?