Życie w Auckland zaczyna się przed szóstą rano. Zarówno Maorysi mieszkający w wiktoriańskich willach, jak i Azjaci w nowoczesnych apartamentach pozdrawiają się nawzajem w promieniach wschodzącego słońca. Można im pozazdrościć wszechobecnej radości i życzliwości. Nie wyglądają na zmartwionych nawet wtedy, gdy odprowadzają dzieci do szkoły wybudowanej w kraterze wulkanu. Po lekcjach wyjmują deski do surfowania i rzucają się w toń oceanu. I tak przez cały rok, z przerwą na wakacje. Nie tylko pory roku są tu "na odwrót".
Ciągle żywe związki z Koroną Brytyjską skutkują lewostronnym ruchem. Ponad 1800 kilometrów nowozelandzkich dróg pokonujemy w kolumnie kilku Audi Q5 z kierownicą po prawej stronie. Szybko jednak przyzwyczajamy się do przejazdu przez ronda pod prąd i wyprzedzania prawą stroną. Poza dużymi miastami spodziewaliśmy się pustych dróg, jednak na całej wyspie ruch jest intensywny. Dużo tu także policji, a mandaty są bardzo wysokie. Przekraczając ograniczenie prędkości dwukrotnie, traci się prawo jazdy. Ulgowo za to policja obchodzi się ze smakoszami doskonałego nowozelandzkiego wina. Limit alkoholu we krwi wynosi 0,8 promila.
Nowa Zelandia to przekrój przez wszystkie strefy klimatyczne. Na północy latają papugi, na południu nurkują pingwiny
Wizyta w piekle
Porzucamy nasze Audi na kilka godzin. Tam gdzie płyniemy nie ma dróg. 48 km od brzegów Zatoki Obfitości wyrasta z wody wulkan. Widać go z daleka – daje o sobie znać wielkim obłokiem pary wodnej unoszącej się nad taflą oceanu. White Island to najbardziej aktywny z wulkanów Nowej Zelandii, niezwykły, bo dno krateru znajduje się poniżej poziomu morza. Wysłużony ponton dobija do prowizorycznego pomostu na wyspie. Natychmiast dostajemy maski gazowe i kaski, bo stężenie siarkowodoru bywa zabójcze a wrzące błoto wypluwane jest na wysokość kilkunastu metrów. Baseny gotującego się szlamu, syk pary wodnej i ciepło skał pod stopami wywołują dreszcz na plecach. Ostatnia erupcja miała tu miejsce zaledwie pół roku temu!
To trzeba zobaczyć!

W 2001 roku świat zobaczył Nową Zelandię oczami reżysera Petera Jacksona. Ekranizacja trylogii Tolkiena „Władca Pierścieni” rozsławiła wyspę, oczarowując pejzażami tysiące widzów. Elementy scenografii skomponowane z idyllicznym krajobrazem pozostały po produkcji filmów i są teraz jedną z największych atrakcji turystycznych. Do Hobbitonu ściągają tysiące turystów podziwiających bajkowy świat. Trudno jednak poznać, co jest wytworem natury, a co człowieka. Każdy liść niepozornego drzewa nad domem hobbita Bilbo Bagginsa jest pomalowany ręcznie.