Oryginalna wizytówka
Klasyk w najlepszym stylu. Krótki tył, dwa skórzane paski opinające maskę i przede wszystkim niepowtarzalny charakter. Drugi wnikliwy rzut oka ujawnia, że to nie oryginał – ale mimo to majstersztyk. A jednocześnie wizytówka lokalu Gabriela: baru Napoles w stolicy Argentyny, Buenos Aires. Właściciel raz po raz wita kolejnych znajomych i wymienia z nimi opinie na temat cen starych Corvette, my natomiast mamy zamiar rozejrzeć się po jednym z najmodniejszych barów w mieście.
Zamów e-wydanie magazynu "auto motor i sport" - teraz o 30% taniej!
Lokal znajduje się w dzielnicy San Telmo. Elegancką ulicą sunie kolorowy autobus, na wąskim trawniku rozdzielającym jezdnie rozsiadło się kilku chłopaczków z piwem w ręce, marzą, żeby kiedyś zaparkować przed swoim domem takie Bugatti. Krzesło skrzypi, a Gabriel znowu się uśmiecha – bo usłyszał nasze pierwsze pytanie: „Jak się to wszystko zaczęło?”. Na moment podnosi rękę, wykonuje lekki ruch głową i oto fura niesamowitych loków przedstawia się nam jako Maria. Oczy ma wielkie jak kule bilardowe, na ciemnej bluzce zaparkowały czerwone Ferrari, nogi spowija długa czarna spódnica. „Czyli chcecie rzucić okiem na garaż?”, pyta uśmiechając się Maria. „No to chodźcie ze mną”. Jej obcasy wystukują miły dla ucha rytm. Przestępujemy wysoki próg, otwierają się ciemnozielone drzwi. „Witamy w barze Napoles”, mówi Maria i przez kilka chwil stoi nieruchomo przy wejściu, dobrze wiedząc, jak wielkie wrażenie robi to wnętrze. Tak szczerze, mamy tu do czynienia z halą o powierzchni co najmniej 300 metrów kwadratowych.
Dołącz do nas na facebooku i bądź na bieżąco z motoryzacyjnymi newsami!
Fot. Arturo Rivas |
Fot. Arturo Rivas |
Dodatkowa atrakcja: można kupić elementy wystroju baru, z zabytkowymi samochodami włącznie |
Fot. Arturo Rivas |
Sufit zawieszony na wysokości pięciu metrów wspiera się na rusztowaniu z żelaznych dźwigarów. Podłoga to pokancerowany beton, sufit i ściany są zrobione z cementu i surowej cegły. „W 1907 roku zaczęto tu produkować powozy”, wyjaśnia Maria i po chwili dorzuca: „Z biegiem czasu o hali zapomniano i dzięki temu przetrwała”. A potem z przepastnego kredensu Maria wyjmuje dwa kieliszki i butelkę czerwonego wina. Obok dwóch ludzi żongluje w powietrzu krążkami ciasta na pizzę, które kręcą się jak modna płyta. Przestrzeń wypełnia popowa muzyka zespołu Cigarettes After Sex. Kilkunastu gości wchodzi do środka, żeby zająć najlepsze miejsca. „Właśnie otworzyliśmy”, mówi Maria i prowadzi nas wzdłuż kolejki do stalowych schodów, którymi można wejść na galerię. „Nie spieszcie się, spokojnie sobie wszystko pooglądajcie. Przyjdę po was, jak wypijecie wino”.
Zobacz także:
Słowo „bar” jest w zasadzie mylące. Hala przypomina ogromny garaż, który z biegiem czasu w cudowny sposób wypełnił się dziwacznymi przedmiotami – są tu stojące zegary, ciężkie stare meble, ogromne witryny z doczepionymi modelami żaglowców, polerowane głowice cylindrów silników przemysłowych, figury ze staromodnej karuzeli, mnóstwo starych neonów, wieszaki z futrami, kilkumetrowe palmy – i parę kultowych motocykli marek Indian i Harley-Davidson. Nie ma wątpliwości, to gniazdko uwili sobie ludzie kochający szybkie maszyny, a potem doszła do tego restauracja – jedyna i niepowtarzalna. Tak widzą ją również goście, którzy wpadają tu na pizzę i wino, a przy okazji poprzebywać w miejscu o niezwykłej atmosferze.
Fot. Arturo Rivas |
Fot. Arturo Rivas |
W menu mnóstwo pysznych rodzajów pizzy i wielki wybór argentyńskich win |
Komentarze