Większość aut, które można zobaczyć zimą w okolicach górskich kurortów narciarskich zaopatrzonych jest we wszelkiej maści bagażniki dachowe lub boksy. Ich popularność nie jest przypadkowa. Wyjazdy na narty odbywają się najczęściej w gronie rodziny lub znajomych, więc każde miejsce siedzące w samochodzie jest na wagę złota, a boks daje dodatkową przestrzeń na bagaż. Ma on i tę zaletę, że jego zawartość jest ukryta i nie kusi amatorów cudzej własności. Ponadto do boksu dachowego oprócz nart można zapakować buty narciarskie, kaski, kombinezon i kije.
Podczas pakowania trzeba pamiętać, żeby sprzęt spiąć pasami transportowymi znajdującymi się wewnątrz boksu. Ponieważ boksu nie kupuje się, by skorzystać z niego tylko raz, nie warto kierować się jedynie ceną. Lepiej postawić na jakość i uniwersalność, np. wybrać pojemnik otwierany obustronnie, bo dzięki temu łatwiejsze będą i montaż, i pakowanie zawartości. Jeśli kupujemy uchwyt narciarski, koniecznie przymierzmy go na aucie, by sprawdzić czy jesteśmy w stanie do niego sięgnąć. Tu również oszczędności mogą odbić się niekorzystnie na funkcjonalności.
Bagażniki magnetyczne są dobrym rozwiązaniem dla osób, które na narty wybierają się okazjonalnie. Ceny tego sprzętu nie są wysokie, jednak nie jest on w pełni bezpieczny dla lakieru. Podczas montażu dach samochodu musi być absolutnie czysty, w przeciwnym razie łatwo go porysować. Ograniczeniem jest także niższa prędkość podróżna (do 120 km/h).
Przewożenie nart wewnątrz auta można polecić wiecznie spieszącym się singlom. Mamy też coś dla osób, które sport uprawiają czynnie przez cały rok. W lecie zachwyciliśmy się bagażnikiem służącym do przewozu rowerów, montowanym na hak holowniczy. Przyznajemy, nie jest tani, za to bardzo praktyczny. Jeśli już wydałeś dwa tysiące złotych, dołóż jeszcze 700 zł do przystawki narciarskiej. Sprzętu nie będziesz musiał dźwigać ponad dach samochodu, a demontaż bagażnika po powrocie do domu zajmie tylko kilkanaście sekund. Wygodniej się nie da.
Na tym nie oszczędzaj
W najlepszej sytuacji są kierowcy, którzy mają auta wyposażone w tradycyjne relingi dachowe. Wtedy za komplet najtańszych belek, do których mocuje się bagażnik trzeba zapłacić ok. 60 zł. Belki aluminiowe, więc trwalsze, kosztują 100 zł. W wypadku tzw. relingów zintegrowanych (np. Astra IV) na belki trzeba wydać 270 zł (stal) lub 370 zł (aluminium). Jeśli bagażnik bazowy ma być zamontowany w tzw. punktach fabrycznych, zapłacisz przynajmniej 170 zł (stal). Odradzamy zakup bagażników bazowych czy belek pozbawionych zabezpieczeń antykradzieżowych.