Manewr omijania nagle pojawiającej się na drodze przeszkody powinien być jednym z podstawowych elementów każdego kursu na prawo jazdy. Dlaczego? Bo okazuje się manewrem ostatniej szansy, gdy nie ma już miejsca ani czasu na skuteczne wyhamowanie. Umiejętność wykonania go może uratować życie nam (gdy na przykład ciężarówka wyjeżdżająca z bocznej drogi wystawi swój "dziób" na nasz pas ruchu) lub nieostrożnemu przechodniowi.
Podczas błyskawicznego omijania przeszkody najlepiej przekonamy się jak ważne jest prawidłowe ułożenie rąk na kierownicy. Zwykle nie ma czasu na przekładanie rąk, jak na parkingu, bowiem manewr musi być wykonany natychmiast. Tylko trzymając kierownicę należycie - z dłońmi na godzinie trzeciej i dziewiątej lub w ich bezpośrednim sąsiedztwie - możemy błyskawicznie wykonać mocny skręt, nim trafimy na "blokad ę" ze skrzyżowanych rąk. Każde inne ułożenie dłoni na kierownicy lub trzymanie jej jedną tylko ręką wyraźnie ogranicza szybkość i zakres obrotu przednich kół samochodu.
Według niemieckiego ADAC, częstym błędem kierowcy (podróżującego nowoczesnym samochodem z układem ABS) jest puszczanie hamulca w czasie manewru omijania. Tymczasem, cztery koła hamujące mocno, ale z precyzyjnie aplikowaną siłą, działają stabilizująco na samochód szarpany siłą odśrodkową na różne strony w czasie skrętu. Zwolnienie pedału hamulca w takim momencie jest jak wypuszczenie lwa z klatki - samochód, do tej pory utrzymujący kierunek jazdy, może gwałtownie zarzucić. Trzymanie pedału hamulca z całej siły, aż do zatrzymania się, jest też najrozsądniejszym postępowaniem, nawet gdy nie zdołamy opanować samochodu i zechce on "kręcić bączki". I nie ma takich mistrzów kierownicy, którzy potrafią opanować "ruch wirowy" samochodu. Opony trące o asfalt pomagają jak najszybciej wytracić energię kinetyczną i zatrzymać auto, a skutki ewentualnych kolizji - jeśli nie uda się jej uniknąć - będą zminimalizowane.
WARIUJĄCA PRZYCZEPNOŚĆ
Niewielu kierowców w pełni zdaje sobie sprawę ze zmian przyczepności, które następują przy zmiennej aurze - gdy leje, a za chwilę pojawia się słońce. Owszem, zwalniamy wtedy, ale nieznacznie, o 10-20 km/h. A przecież podczas gwałtownych zmian pogody, w ciągu kilku minut zjeżdżamy z przyczepnego asfaltu na coś zbliżonego do lodowiska.
Porywy wiatru przed burzą nanoszą na jezdnię kurz, piasek i śmieci. Gdy dorzucić do tego plamki oleju "gubionego" przez pojazdy, czy błoto z pobocza, pierwsze krople deszczu zamieniają to wszystko w śliską maź. Taki "sos" na jezdni zmniejsza przyczepność o 20%, w porównaniu z tą, którą mieliśmy wcześniej. Jeśli przyjdzie nam wykonać ostry manewr - poślizg jest niemal gwarantowany.
Ulewny deszcz powinien spłukać cały brud z jezdni, ale w praktyce na polskich drogach pojawiają się często kałuże, a koleiny wypełniają wodą. Trzeba wtedy bardzo uważać.
Źródło: Szkoła Auto
Więcej informacji na stronie internetowej
www.szkola-auto.pl