Kilkanaście lat temu Polska była dla złodziei samochodów jak eldorado. Jeszcze w 2000 roku zginęło u nas aż 63 695 aut, a do właścicieli wróciło tylko niecałe 9% z nich. 13 lat później sytuacja jest na szczęście inna. 2013 rok był pierwszym, w którym liczba skradzionych aut nie przekroczyła 16 tysięcy. To między innymi zasługa specjalnych zespołów w komendach wojewódzkich policji, zajmujących się zwalczaniem tego rodzaju przestępczości. Zespoły te skupiły swoje działania na zorganizowanych grupach złodziei i paserów.
Wzrosła też skuteczność policji, która w zeszłym roku odnalazła 23% skradzionych samochodów. Odkładając jednak procenty na bok i patrząc na gołe liczby, w 2000 roku policjanci znaleźli więcej aut niż w roku 2013 – 5600 kontra 3600 w roku ubiegłym.
Złodziej-paser-sprzedawca
Scenariusz przeważnie jest ten sam, mówi policjant operacyjny z wydziału jednej z komend wojewódzkich, która zwalcza przestępczość samochodową.
Złodziej lub szajka złodziei dostaje zlecenie od pasera na konkretny model samochodu – liczy się jego rok produkcji, silnik, wyposażenie i kolor. Paser zleci rozkręcenie Twojego auta, co trwa dwie, dwie i pół godziny. I to na części pierwsze, do ostatniej śrubki. Każda część ma dla niego wartość, bo każdą będzie mógł potem upłynnić. Najczęściej na giełdach lub w zaprzyjaźnionych warsztatach, które oferują części po zadziwiająco niskich cenach. Rzadziej sprzedawane są na portalach aukcyjnych, które na bieżąco monitorują nie tylko policjanci, ale i sami poszkodowani.
Warszawa, Wrocław, Poznań – w każdym z tych miast złodzieje kradną inne samochody.
W stolicy w dziesiątce najchętniej kradzionych aut jest tylko jeden Volkswagen. Reszta to „japończyki”. Najwyżej na liście stoi Toyota Corolla, potem Hondy Civic, Accord, CR-V. Jest jeszcze Mitsubishi i Mazda. Skąd ta popularność? Otóż części do aut japońskich są przeważnie droższe niż do aut z Europy. Jak mówią policjanci z wydziałów do walki z przestępczością samochodową również we Wrocławiu i Poznaniu złodzieje mają swoje ulubione marki – na Dolnym Śląsku najczęściej giną auta niemieckie (głównie VW i Audi), a w Wielkopolsce samochody francuskie. W ostatnich latach można też zauważyć wzrost wartości kradzionych aut. Jeszcze dwa lata temu w pierwszej dziesiątce najchętniej kradzionych można było znaleźć Fiata Cinquecento.
03:00 – 04:00 to ulubiona pora złodziei samochodów.
Oczywiście paser nie wychyla się poza swoją dziuplę (czyli miejsce zwane w środowisku „demontownią”, na giełdę wysyła przeważnie ludzi nieświadomych skąd pochodzą części, które sprzedają. Tym trudniej dostać się policjantom do paserów, jeszcze trudniej – do złodziei. Między nimi istnieje też często zmowa milczenia – żadna ze stron w razie „rympału” (wpadki) nie jest skora do sypania drugiej. Te dwie grupy stanowią swego rodzaju rodzinę, mówi policjant, mają do siebie numery telefonów, wiedzą kto aktualnie jest na wolności, a kto na przymusowych „wakacjach w sanatorium”. Paserzy wiedzą też, która szajka będzie najlepsza do podprowadzenia konkretnego samochodu.
„Specjalizacja złodziei w kradzieży konkretnych marek i modeli to jednak mit” – mówi policjant, który przestępczością samochodową zajmuje się od 17 lat – „Tak naprawdę dobry złodziej jest w stanie ukraść auto, na które jest zapotrzebowanie. Czy to stary Golf czy nowy Bentley, nie ma to dla niego większego znaczenia”. Przekonaliśmy się o tym zresztą na własnej skórze, kiedy kilka lat temu z podziemnego parkingu zniknął biały Bentley Continental GT, który przyjechał do nas na testy. Złodziej za dnia obserwował auto, a w nocy pokonał garażową bramę i zabezpieczenia. Na szczęście po kilku tygodniach udało się Bentleya odnaleźć w całości.
Większość kradzionych aut jest rozkręcanych, ale złodzieje używają ich też do legalizacji metodą „na wraka” lub „na dubla”. W pierwszym przypadku skradzione auto dostaje nową tożsamość – najczęściej wcześniej kupionego wraku. W drugim przypadku – innego, legalnie zarejestrowanego auta, które jeździ już po Polsce.
Zadziwiająco popularnym procederem (szacunki mówią nawet o 20-30% kradzieży) są też próby wyłudzenia odszkodowania z ubezpieczenia. Szczególnie popularne są wśród właścicieli komisów, którzy nie mogą pozbyć się aut z placu, lub leasingobiorców, którzy nie są w stanie zarobić na spłatę rat.