Nawet specjaliści mogą się mylić. Chociażby szef koncernu VW, gdy twierdził przed laty, że w przyszłości będzie oferować napęd na cztery koła w cenie kompletu opon zimowych. Tyle że aby to porównanie miało chociaż trochę sensu, musiałyby to być co najmniej markowe opony o rozmiarze 21 cali. Mimo to układy przenoszące napęd na cztery koła od dawna nie są w zwykłych autach taką rzadkością, jaką były jeszcze w latach 80. Odkąd karierę robią kompaktowe SUV-y (w roku 2007 w Polsce sprzedano ich o 50 procent więcej niż rok wcześniej) z tego rodzaju napędu korzysta nie tylko straż graniczna w bieszczadzkich ostępach, ale i aktywne młode mamy odwożące dzieci do przedszkola.
Tylko jakie pożytki daje taka technika z dala od leśnych duktów i zawianych śniegiem dróg? I czy opłaca się wydawać dodatkowo od 8000 do 16 000 zł na takie ekstrawagancje? Żeby to stwierdzić, postanowiliśmy porównać cztery pary aut – w każdej samochód z napędem na dwie i jedną oś – oraz jednego zawodnika z dołączanym napędem na cztery koła.
Gatunek aut z napędem na przednią oś reprezentują Audi A5 2.7 TDI, który konkuruje z 3-litrowym TDI Quattro oraz Kia Sportage 2.0 ścierająca się ze swoim bratem Sportage 4WD. Tylnonapędowców reprezentują BMW 525i i Mercedes R 350, naprzeciw których stają wersje z napędem na cztery koła – xi oraz 4matic. W wypadku Mitsubishi Outlandera 2.2 Di-D dołączany napęd 4x4 znajduje się w wyposażeniu seryjnym.
I co on daje? Miejsce akcji: wzniesienie o pochyleniu 20 procent wyłożone z brzegu płytkami, po których spływa woda – są tak śliskie, jak droga podczas gołoledzi. Żeby je pokonać, potrzebna jest dobra przyczepność opon i wydajny system ASR. Outlander z wolna atakuje podjazd. Gdy korzysta tylko z przedniego napędu, wyraźnie ciężko przychodzi mu zmagać się ze śliską nawierzchnią, ale nawet po przełączeniu na elektronicznie sterowany układ napędu na cztery koła z trudem wspina się pod górę. Podobnie Kia, w której rzuca się w oczy niezbyt dobrze skalibrowany ASR, a wpływ układu napędowego jest łatwo wyczuwalny. Bez takich niespodzianek, za to jeszcze wolniej, Sportage z napędem na przód pnie się ku górze.
Tylnonapędowe modele BMW i Mercedesa korzystają ze swoich czułych elektronicznych wspomagaczy, które dają o sobie krótko znać, gdy podczas ruszania autem włączają się do pracy, a potem pozwalają samochodowi łagodnie przyspieszać. Czasy, gdy takie auta zamiatały tyłem na prawo i lewo dawno minęły, jednak wersje z napędem na cztery koła pokonują wzniesienie w pewniejszy sposób, niż samochody z napędem tylko na tył.
To samo dotyczy Audi A5 Quattro, które mokry, wykafelkowany podjazd zalicza łatwiej i na większym luzie niż jego przednionapędowy odpowiednik.
Taka sama nawierzchnia tylko rodzaj próby inny – hamowanie na drodze o różnej przyczepności (μ-split). Tu słabo wypada przede wszystkim Outlander, który – obojętnie, czy w trybie pracy na dwa czy na cztery koła – nie potrafi zatrzymać się wcześniej niż po 150 m. W wypadku BMW model 525xi zatrzymuje się o cztery metry wcześniej niż 525i. Także podczas prób dynamicznych czteronapędowiec wypada lepiej. Okazuje się, że działający prewencyjnie system x-Drive pomaga podczas wjazdu na wzniesienie oraz zwiększa dynamikę jazdy. BMW nie czeka na poślizg, żeby zareagować, tylko dzięki spięciu elektroniki ESP i układu napędowego na cztery koła już zawczasu ingeruje w zachowanie samochodu.
Elektronicznie sterowane sprzęgło wiskotyczne zamontowane w przekładni rozdzielczej zmienia proporcje rozdziału momentu napędowego z 40 procent na przód i 60 na tył – na inne proporcje, zależnie od potrzeb. W nadzwyczajnych przypadkach przednia i tylna oś mogą zostać rozłączone albo połączone na sztywno (bez poślizgu). Między dodaniem gazu a reakcją sprzęgła mija tylko 200 milisekund i to przynosi korzyści. Podczas gdy samochód z tylnym napędem w trakcie wjazdu w ciasny zakręt staje się podsterowny, a gdy z niego wyjeżdża, zaczyna być nadsterowny i do akcji musi wkraczać system DSC, który go wyhamowuje – wersja xi z napędem na dwie osie zachowuje się znacznie spokojniej. Czteronapędowiec jest podczas jazdy znacznie bardziej neutralny, można stabilizować jego zachowanie operując pedałem gazu, nie wymaga tylu ingerencji systemów elektronicznych.
Nie inaczej jest w wypadku Audi A5 Quattro z jego asymetrycznym, dynamicznie zmieniającym się rozdziałem mocy. W testach dynamicznych, podczas slalomu zachowuje się zawsze odrobinę bardziej neutralnie niż równie bezpieczny A5 z napędem na przód. Ten drugi wymaga jednak od kierowcy nieco większych umiejętności. Quattro trzyma się obranego toru jazdy także tam, gdzie model z napędem na jedną oś wymaga już lekkich korekt kierownicą. Przy wyjeździe z ciasnych zakrętów zajęcie ma też system kontroli trakcji – nie za dużo, ale daje się wyczuć jego pracę.