Dlaczego akumulator auta elektrycznego jest czymś więcej niż tylko zbiornikiem paliwa?
Straty energii podczas ładowania akumulatora wynoszą od 10 do 15 procent
Porównanie akumulatora do zbiornika benzyny ma uzasadnienie – im większy akumulator, czyli im więcej energii elektrycznej jest w stanie zmagazynować, tym auto elektryczne zajedzie dalej. Dla samochodu benzynowego nie ma jednak znaczenia, czy paliwo pobiera ze zbiornika o pojemności 30 czy 80 litrów, w obydwu wypadkach uzyska swoją moc, np. 100 KM. W aucie elektrycznym jest inaczej. Jego moc systemowa zależy od zestawu składającego się z silnika elektrycznego, sterowniczego modułu elektronicznego i akumulatora. Ten ostatni jest wąskim gardłem, bo limituje osiągi auta. Zasada jest taka, że im większy akumulator, tym więcej energii elektrycznej dostarcza. Dwa razy większy akumulator dostarcza dwa razy więcej prądu. Widać to na przykładzie samochodów elektrycznych, które zależnie od wielkości akumulatora mają (wg danych fabrycznych) różne osiągi, mimo że wyposażono je w takie same jednostki elektryczne.
Silnik spalinowy jest wymiennikiem energii, który energię chemiczną zawartą w benzynie czy oleju napędowym zamienia, poprzez spalanie, w energię cieplną. Spalanie w cylindrze mieszanki paliwowo-powietrznej powoduje gwałtowny wzrost ciśnienia i temperatury. Dzięki gwałtownemu rozprężaniu się gazów spalinowych tłoki i wał korbowy są wprawiane w ruch. Silnik elektryczny natomiast otrzymuje potrzebną energię z akumulatora i jest to od razu energia elektryczna. To, że nie dochodzi w nim do zamiany rodzaju energii, jest jedną z przyczyn dużo wyższej sprawności aut elektrycznych w porównaniu ze spalinowymi.
Brutto, netto – właściwie ile energii gromadzi akumulator?
Ilość energii magazynowanej w akumulatorze (potocznie mówi się o pojemności akumulatora) określa się w kilowatogodzinach (kWh). Bywa, że dla tego samego akumulatora są podawane różne wartości, np. Mercedes dla modelu EQC podaje 80 kWh, mimo że akumulator pomieści 85 kWh. Pozostałych 5 kWh nie da się jednak zużyć do końca, bo to prowadziłoby do szybszego zużycia „baterii”. Zasięg samochodu elektrycznego zależy więc od tzw. pojemności netto akumulatora, wartość brutto zaś ma raczej znaczenie techniczne. Jak to jednak możliwe, że do akumulatora gromadzącego 80 kWh mieści się 90 kWh? Czy rzeczywista pojemność nie jest jednak większa? Nie, dzieje się tak z powodu strat energii. Gdy prąd płynie w przewodzie elektrycznym, powstaje opór, który sprawia, że energia elektryczna jest zamieniana w ciepło i tracona bezużytecznie. Wielkość strat energii elektrycznej podczas ładowania akumulatora zależy od wielu czynników, najczęściej jest to 10-15 procent.

Dlaczego akumulator auta elektrycznego jest często nazywany baterią?
„Bateria” to rzeczywiście najczęściej spotykane określenie, gdy potocznie mówi się o autach elektrycznych. A przecież tym słowem określa się nośniki energii, które można wykorzystać tylko jednokrotnie i których nie da się powtórnie naładować. Akumulatory to z kolei urządzenia, które można wielokrotnie zasilać energią elektryczną – i to właśnie one są montowane w samochodach elektrycznych. Takiego rozróżnienia nie ma jednak w języku angielskim, stąd międzynarodowe określenie aut elektrycznych skrótem BEV, czyli Battery Electric Vehicle, z którego wzięła się kalka językowa w polszczyźnie. W „auto motor i sport” posługujemy się słowem akumulator, a wyrażenie „bateria” umieszczamy w cudzysłowie, jako ustępstwo na rzecz języka potocznego.
Co można zrobić, żeby w zimie na stacjach szybkiego ładowania w krótkim czasie zasilić akumulator elektryka?
Szybkie ładowarki prądu stałego ładują akumulatory z mocą do 350 kW, co sprawia, że proces ten nie trwa długo. Większość samochodów jest jednak przystosowana do ładowania z mocą od 50 do 200 kW. To, ile energii elektrycznej rzeczywiście zostanie dostarczone do akumulatora, zależy od sterowniczego modułu elektronicznego w samochodzie. Ważnym czynnikiem jest temperatura akumulatora – najlepiej, gdy wynosi od 20 do 35 stopni. Przy niskiej temperaturze procesy elektrochemiczne zachodzące w jego wnętrzu toczą się wolniej. Jony nie są w stanie szybko przemieszczać się w akumulatorze, elektronika zmniejsza więc moc ładowania, żeby nie doszło do jego uszkodzenia. Kierowca, który samochodem zaparkowanym przez noc na dworze podczas mrozu, uda się rankiem na stację szybkiego ładowania, zapewne mocno się zdziwi, gdy zauważy, jak powoli rozpoczyna się cały proces. Lepiej przejechać najpierw kilka kilometrów, żeby akumulator się rozgrzał. W niektórych autach elektrycznych można z wyprzedzeniem przygotować akumulator do ładowania dzięki aktywnemu systemowi, który ogrzewa „baterię” w drodze do stacji zasilania.
