Wyobraź sobie, że jest rok 2020. Siedzisz przy śniadaniu, a leżący obok smartfon daje znać, że odebrał SMS-a. W nim informacje - akumulatory Twojego elektrycznego samochodu są już naładowane, zasięg wynosi 140 km, wnętrze auta podgrzano do przyjemnej temperatury, a trasa dojazdu na najbliższe spotkanie właśnie została zaprogramowana w nawigacji. Ponieważ w drogę zamierzasz wybrać się dopiero za godzinę, czasu przejazdu nie obliczono na podstawie aktualnej sytuacji drogowej, ale tej prognozowanej. Masz więc jeszcze chwilę na spokojne wypicie kolejnej filiżanki kawy i przeczytanie drugiego SMS-a - Twojemu autu należy się już przegląd, więc automatycznie nawiązało ono kontakt z centrum dyspozycyjnym producenta. A tam zaproponowali, żeby serwis przeprowadzić, gdy będziesz na spotkaniu, tak żebyś po jego zakończeniu mógł sprawdzonym autem bezpiecznie odjechać do domu.
Zaraz zaraz, tylko po co z tym czekać do 2020 roku?! Wprawdzie samochody elektryczne to na razie rzadkość, ale nawigację takiego np. Mercedesa z systemem Comand Online już dzisiaj można zaprogramować na odległość z każdego komputera. Niektóre sprytne systemy nawigacyjne, jak TomTom, potrafią ponadto już teraz przewidywać korki na drodze, a aplikacje do telefonów komórkowych, dzięki którym można sprawdzać naładowanie samochodowych akumulatorów, są dawno gotowe. Możliwy jest nawet automatyczny kontakt z warsztatem - np. w samochodach BMW z systemem Teleservice.
Wynalazki elektroniczne, w które już dzisiaj są wyposażane samochody, jeszcze kilka lat temu większość kierowców uznałaby za wymysł fantazji. A to dopiero początek, era aktywnej komunikacji między samochodem a światem zewnętrznym właśnie się zaczyna. Szef Audi, Rupert Stadler, w ciągu minionych 10 lat stawiał przede wszystkim na stworzenie elektronicznych systemów wewnątrz samochodu, niektóre mają nawet 80 funkcji; z kolei na najbliższą dekadę Stadler zaplanował rozwój komunikacji między autem a otoczeniem. W czasach, gdy o prestiżu właściciela nie decyduje już liczba koni mechanicznych jego auta, wyróżnikiem stają się jak największe możliwości pokładowej elektroniki.
Na przykład komunikacja Car-to-Car (Car- 2Car) - samochodowa branża pełną parą pracuje dzisiaj nad mobilną wymianą informacji, która ustrzegłaby kierowcę przed niebezpiecznymi sytuacjami na drodze. Gdy na przykład auto wpadnie w poślizg, a do akcji wkroczy ESP, system drogą radiową automatycznie poinformuje o tym nadjeżdżające z tyłu samochody. Wielu wypadków polegających na zderzeniu z samochodami stojącymi w korku, czy unieruchomionymi z powodu awarii albo z autami służb drogowych dałoby się uniknąć, gdyby kierowca w porę został o obecności tych pojazdów ostrzeżony. Na potrzeby komunikacji między samochodami zarezerwowano już ogólnoeuropejską częstotliwość 5,9 GHz, ponadto producenci zobowiązali się stosować ten sam standard (p-WLAN), za pomocą którego w krótkim czasie, na zasadzie domina, jeden samochód przekazywałby drugiemu informację o zdarzeniu. Chociaż proces standaryzacji nie został jeszcze zakończony, w Niemczech już trwają próby systemu z udziałem floty kilkuset samochodów; biorą w nich udział prawie wszystkie niemieckie firmy samochodowe oraz dostawcy przemysłu motoryzacyjnego, jak Bosch czy Continental. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwsze samochody z modułami Car2Car pojawią się w sprzedaży w 2015 roku.
W radiowe nadajniki i odbiorniki (Car2X) mają być wyposażane nie tylko samochody, ale też sygnalizacja świetlna, piętrowe garaże i inne obiekty infrastruktury. Gdy samochód będzie się zbyt szybko zbliżał do miejsca, w którym świeci się czerwone światło, wyśle ono ostrzeżenie do kierowcy, by zdążył zahamować. Cóż, w końcu do 90 procent wypadków dochodzi na skutek błędu człowieka siedzącego za kierownicą.
Inżynierowie sięgają myślą jeszcze dalej i wynajdują mnóstwo przykładów zastosowania systemów komunikacyjnych - np. na tablicy rozdzielczej auta mogłaby wyświetlać się zalecana prędkość, z którą kierowca przejedzie miasto na tzw. zielonej fali, oszczędzając nerwy i paliwo. A co z najsłabszymi uczestnikami ruchu drogowego, z pieszymi? Stosowane już dzisiaj urządzenia, np. kamery na podczerwień, nie są przecież w stanie "zauważyć" pieszych, którzy wchodzą na jezdnię spomiędzy zaparkowanych aut.