Świadek zawsze obecny
Z zupełnie innego powodu wątpliwości budzi obowiązek instalowania rejestratora danych związanych z wypadkiem, tzw. EDR (Event Data Recorder). Najczęściej umieszcza się go w systemie sterowania poduszką powietrzną. Gromadzone dane są anonimizowane – nie dotyczą konkretnych osób, nie podaje się też czterech ostatnich cyfr numeru indentyfikacyjnego pojazdu (VIN). Do informacji nie przewidziano również dostępu online, można je pobrać tylko za pośrednictwem systemu OBD (On Board Diagnostics).
W chwili, gdy poduszka odpali, w „czarnej skrzynce” zostają zapisane informacje z ostatnich sekund przed zderzeniem, z samego zderzenia i zaraz po nim. Nie ma więc mowy o ciągłej rejestracji danych (to samo dotyczy systemów monitorujących uwagę czy senność kierowcy). Dzięki informacjom zapisanym w rejestratorze można się dowiedzieć, z jaką prędkością poruszał się samochód, ile osób się w nim znajdowało, czy np. które poduszki powietrzne zostały odpalone podczas zderzenia. To ważne informacje dla specjalistów badających przyczyny wypadków, policji i prokuratury.
Materiały prasowe Jeśli pasażerowie siedzący z tyłu nie zapną pasów bezpieczeństwa, kierowca zostanie o tym poinformowany
W czym więc problem? Fakt, że osoby analizujące przyczyny wypadków będą dysponować materiałem lepszej jakości posłuży przecież wszystkim uczestnikom ruchu, bo zwiększy bezpieczeństwo na drogach. Dzisiaj często trzeba bazować na nieprecyzyjnych zeznaniach świadków albo rekonstruować przebieg zdarzeń na podstawie nielicznych śladów, które uda się zidentyfikować.
A przecież już dzisiaj samochody gromadzą mnóstwo danych i już teraz sądy korzystają z nich podczas ustalania przyczyn ciężkich wypadków z ofiarami w ludziach. Poza tym dostęp do tych informacji jest ograniczony prawem, teoretycznie potrzebne jest zezwolenie sądu, jak przy przeszukaniu mieszkania. Z kręgu inżynierów dochodzą jednak głosy, że wystarczy zaopatrzyć się w odpowiedni czytnik i oprogramowanie, żeby uzyskać dostęp do wrażliwych danych z wypadku. Mimo że obowiązek instalowania rejestratora ma się pojawić już teraz, brakuje przepisów, które chroniłyby przed bezprawnym wykorzystaniem tych informacji. A tam, gdzie są gromadzone dane, zawsze pojawia się pokusa ich wykorzystania niezgodnie z celem, dla którego je zebrano, twierdzą eksperci zajmujący się ochroną danych osobowych. Dostęp do informacji zapisanych w „czarnej skrzynce” ma być dla uprawnionych organów łatwy, co także postronnym stwarza okazję do łatwego wejścia w ich posiadanie. Mimo anonimizacji danych i niezapisywania końcówki numeru VIN, na podstawie czasu zdarzenia (jest zapisywany przez rejestrator) i danych z wydziału komunikacji także osoba nieuprawniona może ustalić, kto jest właścicielem auta, które spowodowało wypadek.
Kierowca stanie się bardziej narażony, czy może „transparentny”, także z innego powodu – kiedyś różne parametry samochodu uczestniczącego w wypadku potrafili odczytywać tylko eksperci dysponujący fachową wiedzą. W przyszłości, dzięki rejestratorowi, będzie to tak proste, że w zasadzie nie wyjątkiem, lecz zasadą stanie się sytuacja, w której przed sądem kierowcę będzie obciążał jego własny samochód.