Parkowanie w „zatoczce” to nie jest ulubione zajęcie Pań i Panów kierowców, zwłaszcza że w miastach coraz ciaśniej i luki między autami coraz mniejsze. Czas najwyższy przestać traktować automatyczne systemy parkowania jak kosmiczny, niedostępny wynalazek. Taki system można dokupić np. do popularnej Skody Yeti – kosztuje od 2200 zł do 3600 zł (zależnie od wersji auta). Niby niemało, ale może okazać się przydatniejszy od welurowej tapicerki albo obręczy z lekkich stopów. Dla ścisłości – nie mówimy o zwykłych czujnikach „pikających”, gdy grozi zawadzenie o przeszkodę, ale o systemie, który „sam” automatycznie ustawia auto na miejscu parkingowym.
Przekonanie, że taki system potrzebuje mnóstwo miejsca, żeby zaparkować samochód straciło na aktualności. Współczesne urządzenia wpasowują auto w lukę dosłownie „na centymetry”, co zresztą udowadniamy w naszym teście. Zwiększył się też zakres możliwości tych systemów – niektóre potrafią parkować prostopadle do krawężnika, inne automatycznie wyprowadzają samochód z powrotem na ulicę.
Postanowiliśmy sprawdzić, na ile dokładne i niezawodne są te systemy w dziesięciu samochodach różnych klas. Program minimum polegał na samodzielnym wprowadzeniu samochodu w lukę wzdłuż krawężnika po prawej stronie ulicy. A jeśli komuś wydaje się, że to nudy, bo sam zaparkowałby lepiej, niech się dowie, że niektóre systemy robią to sprawniej niż potrafiłby wykonać ten manewr przeciętny kierowca korzystając jedynie z czujnika parkowania, bez pomocy osoby stojącej na zewnątrz. Wcisnąć się Mercedesem GL w lukę o długości niecałych 6 m to naprawdę sztuka. I niezłe kino na ulicy.
Tak testowaliśmy
Żeby sprawdzić wszystkie auta w takich samych warunkach, zaaranżowaliśmy 5,5-metrową lukę parkingową. Jeśli przejeżdżając wzdłuż chodnika samochód ją „wykrył” i sprawnie w niej zaparkował, zmniejszaliśmy tę przestrzeń stopniowo o 25 cm. Gdy w końcu okazywała się zbyt ciasna, zwiększaliśmy ją w kolejnych krokach, także za każdym razem o 25 cm. Ocenialiśmy długość luki, w której zaparkował samochód oraz precyzję wykonania tego manewru.
Jak to działa
Dla stojących na chodniku manewr automatycznego parkowania wygląda jak czary-mary. Jeśli kierowca uruchomi funkcję automatycznego parkowania, czujnik w jego aucie przejeżdżającym wzdłuż zaparkowanych samochodów mierzy luki między nimi i wskazuje odpowiednią. Auto mija ją, a kierowca otrzymuje sygnał do zatrzymania samochodu. Na ekranie komputera lub nawigacji wyświetla się polecenie wrzucenia biegu wstecznego.
W czasie cofania do zatoczki kierowca nie trzyma kierownicy – ta obraca się sama, a system automatycznie wykonuje odpowiednią liczbę obrotów kierownicą w odpowiednim momencie. Polecenia zatrzymania auta i wrzucenia pierwszego biegu oraz naciśnięcia pedału hamulca są wyświetlane na ekranie. Systemy wykorzystują czujniki ultradźwiękowe wspomagające parkowanie oraz dodatkowe z boku, które mierzą długość luki parkingowej. Dane zebrane przez czujniki są przekazywane do wspomaganego elektrycznie układu kierowniczego.