Lane Assist, Opel Eye czy Safety Shield – nazwy wspomagaczy sprawiających, że jazda staje się bezpieczniejsza brzmią raczej obco. Kiedyś były bardziej swojskie, np. gdy kierowcę wspomagała własna żona Jadwiga krzycząca z fotela pasażera: „Stefan, hamuj!”. Zapewniamy jednak, że automatyczni pomocnicy irytują znacznie mniej niż współmałżonka w roli pilota, a o niebezpieczeństwie ostrzegają o wiele dyskretniej i kompetentniej. I, co ważne, systemy te nie są tak drogie, jak najdroższa małżonka.
Do małego Renault Twingo zestaw składający się z ogranicznika prędkości i systemu kontrolującego, czy auto nie zbacza z obranego pasa ruchu kosztuje 900 zł, za bardziej rozbudowany pakiet do Opla Corsy trzeba zapłacić 2500 zł. Nie są to aż takie pieniądze, by poskąpić ich na bezpieczniejszą jazdę, np. zwykła ręczna klimatyzacja do Twingo kosztuje 2000 zł. Jak elektroniczne wynalazki sprawdzają się w praktyce, badamy na przykładzie w miarę niedrogich aut. Bo dziś takie systemy są stosowane nawet w maluchach i w kompaktach.
Renault: ostrzega, ale do pracy kierowcy się nie wtrąca
Pakiet „Bezpieczeństwo” do Twingo zawiera ogranicznik/regulator prędkości oraz system kontroli pasa ruchu. Kamera przy lusterku wstecznym nawet w deszczu i po zmroku „widzi” środkową i boczną linię drogi i niezawodnie ostrzega, gdy kierowca nie da znaku kierunkowskazem, a mimo to auto wyraźnie zamierza przekroczyć którąś z nich. Kończy się jednak na ostrzeżeniu, czyli króciutkim sygnale dźwiękowym i pojawieniu się odpowiedniej lampki na tarczy prędkościomierza.
Są auta, w których w takiej sytuacji drga siedzisko fotela kierowcy albo kierownica sama zaczyna się „odkręcać” we właściwą stronę. Tego drugiego rozwiązania nie ma w Twingo, a nie byłoby wcale drogie – sterownik mógłby korzystać z elektrycznego wspomagania kierownicy. Naprawdę kosztowne jest takie zestrojenie urządzenia, żeby po samoczynnym obróceniu kierownicy samochód wrócił na właściwy tor i jechał na wprost, a nie zygzakiem.
Najważniejsza jest kamera w tylnej części nadwozia. Dzięki niej system namierza auta w martwym polu, rozpoznaje, czy Pulsar nie próbuje przekroczyć samowolnie linii na jezdni, albo czy cofając na parkingu nie potrąci pieszego. Obraz z kamery podczas cofania pojawia się na ekranie na tablicy rozdzielczej.
Pakiet „Bezpieczeństwo“ (za 900 zł), zawierający ogranicznik i regulator prędkości oraz system utrzymywania właściwego pasa ruchu, to dobra inwestycja, jest jednak małe „ale“. Jeśli zamówiłeś lepszy sprzęt audio – głębokie basy i wysokie tony mogą zagłuszyć anemiczny dźwięk sygnału ostrzegawczego. Ten sygnał powinien być po prostu głośniejszy. Na szczęście sam system ze swojego zadania wywiązuje się dobrze – znak ostrzegawczy wysyła w porę i nie zwiodą go ani zła pogoda, ani wyblakłe linie na jezdni. Jednak na ostrzeganiu działanie systemu w Twingo się kończy, kierowca osobiście musi skręcić kierownicą, bo automat tego nie robi.
System dobrze rozpoznaje znaki na jezdni – nawet w deszczu i gdy linie są niewyraźne. Łatwa obsługa i niewysoka cena.
System nie „odkręca” automatycznie kierownicy we właściwą stronę. Świetlny znak ostrzegawczy jest niewielki, a dźwiękowy – za cichy.