W trudnych dla producentów czasach, kiedy to zmuszeni są okrajać liczbę dostępnych wersji, cennik Skody Octavii prezentuje się nad wyraz bogato. Do wyboru pozostają wersje benzynowe, wysokoprężne i hybryda plug-in. W przypadku tych pierwszych mówimy zarówno o jednostce 3-cylindrowej (1.0 TSI, również w opcji z układem miękkiej hybrydy, o mocy 110 KM), jak i odmianach 1.5 TSI (150 KM, z miękką hybrydą lub bez), a także 190-konnym silnikiem 2.0 TSI i napędem 4x4. Po stronie diesli króluje jeden silnik (2.0 TDI), za to w kilku odmianach mocy – 115, 150 lub 200 KM, dwie ostatnie dostępne także z napędem 4x4. Ofertę zamyka 204-konna hybryda plug-in, w której silnik benzynowy 1.4 TSI o mocy 160 KM współpracuje z jednostką elektryczną – w takiej wersji Octavia może przejechać „na prądzie” do 70 km (w mieście), choć z naszych testów wynika, że bardziej realny jest wynik 40-50 km.

Na wersję e-Tec zdecydowaliśmy się m.in. dlatego, że to układ napędowy, który w poprzedniej generacji Octavii nie był oferowany. Występuje wyłącznie z 7-biegową przekładnią DSG i od klasycznej odmiany 1.5 TSI jest m.in. z tego względu droższy o 7400 zł. To nie duża różnica, zważywszy choćby na to, że dopłata do samego DSG w wypadku 115-konnego diesla wynosi 8000 zł. W wersji benzynowej, oprócz DSG, mamy oczywiście instalację 48V i niewielki silnik elektryczny, który pełni też rolę rozrusznika i alternatora. Energię „przechowują” niewielkie akumulatory litowo-jonowe, z których energia poprzez silnik elektryczny wspiera jednostkę benzynową niewielką dawką niutonometrów (około 50 Nm) i służy do podtrzymywania zasilania wszystkich urządzeń pokładowych, gdy silnik benzynowy wyłącza się w czasie jazdy. Wersja mild hybrid jest o około 40 kg cięższa od odmiany klasycznej, o dziesiątą część sekundy wolniejsza w sprincie do setki i wg pomiarów WLTP 0,1 l/100 km oszczędniejsza. Co ciekawe, prędkość maksymalna w wersji z układem mild hybrid jest o 6 km/h wyższa, co zapewne wynika z tego, że przekładnia DSG w odmianie e-Tec ma wydłużone przełożenia.
