Z wyglądu i swojej natury są z trzech różnych światów. Abarth wyrobił sobie markę, przerabiając Fiaty (chociaż nie tylko) na małe-wielkie wyścigówki, Alpine hartowało się na rajdowych oesach, natomiast Mustang to jeden z samochodowych symboli Ameryki. A więc – w drogę.
Abarth – w tysiącu i jednej wersji
Przede wszystkim – Fiat znalazł w ostatnich latach sposób na odrodzenie Abartha. Marka, w której zespole ścigał się legendarny Tazio Nuvolari i której auta w latach 60. rywalizowały z Ferrari i Porsche, w latach 80. uschła do rozmiarów małego, kolorowego emblematu przyklejanego na Fiaty Ritmo, a później Stilo.
Od dziesięciu lat Abarth robi z Fiatami 500, co mu się żywnie podoba. Można odnieść wrażenie, że co kwartał pojawia się nowa wersja – Biposto, Pista, Tributo Ferrari, Turismo, Zerocento, Competizione, Yamaha – lista jest długa. W 2019 r. Abarth będzie obchodził 70-lecie, można się więc spodziewać kolejnych specjalnych edycji.

My „na warsztacie” mamy topowego Abartha 695 C Rivale, którego nazwa pochodzi od producenta luksusowych jachtów, włoskiej firmy Riva. Znaki szczególne – dwukolorowe nadwozie, skórzana tapicerka, wydech marki Akrapovic, a za jedyne 3200 zł można do tego zestawu dołożyć mahoniowe wykończenie na desce rozdzielczej.
Rivale z silnikiem 1.4 turbo o mocy 180 KM to jedna z najmocniejszych odmian małego Abartha. W wyglądzie nadwozia wszystko jest tak przerysowane, że aż do siebie pasuje. Bulgot wydechu podczas pracy silnika na postoju oraz w chwilach łagodnego przyspieszania chce zagłuszyć wydech widlastej „ósemy” Mustanga, co idealnie pasuje do wyglądu auta.

Tak jak w wypadku wszystkich Abarthów na bazie Fiata 500, jakimi jeździliśmy, Rivale nie lubi nierównych dróg i okazuje to wprost. Dodatkowo, na wpół otwarte nadwozie wersji 695 C daje odczuć, że sztywność niekoniecznie jest jego największą zaletą. Auto nie tyle jedzie, ile przeskakuje od jednej nierówności do drugiej, ale wystarczy wjechać na kawałek równej drogi, by wszystko nagle „zaczęło grać”.
Przyspieszenie wciska w fotel zaskakująco mocno, a kiedy stwierdzisz, że czas porządnie wbić się w zakręt, okazuje się, że przyczepność jest bardzo dobra, że dzięki krótkiemu rozstawowi osi auto jest zwinne i pomimo że do utrzymania się w zakręcie używa głównie zewnętrznych przednich kół, to nie traci stabilności.


Wysoka pozycja za kierownicą – prawie jak na krześle – w parze z zaskakująco wysokimi siłami bocznymi sprawiają, że w skręcie chwilami nie jesteś pewien, czy za moment nie trzeba będzie podeprzeć się z boku łokciem. Typowo dla przednionapędowych aut z mocnymi silnikami, przy skręconych kołach i na mocnym gazie przednie opony nie mogą się zdecydować, który wektor przyczepności jest dla nich ważniejszy – wzdłużny, odpowiadający za rozpędzanie, czy poprzeczny, dzięki któremu auto trzyma się drogi. Czasem zmieniają zdanie co kilka metrów i te rozterki przednich kół czujesz na kierownicy – i to też pasuje do nieokrzesanego charakteru Rivale.
Abarthowi jesteś gotów wybaczyć więcej niż innym – i właśnie w tym jego urok
Reakcje turbodoładowanej jednostki na gaz nawet w wyostrzonym trybie Sport są niespieszne, jednak kiedy silnik już zdecyduje się „przyłożyć” momentem obrotowym, robi to na całego, co tylko dodaje kolorów naturze Abartha. Swoje pięć groszy (oraz biegów) dokłada do tego przekładnia MTA (dopłata 5500 zł), którą Abarth nazywa automatyczną, chociaż jest to tylko zautomatyzowany „manual” z samoczynnie obsługiwanym sprzęgłem. Można więc jeździć jak z automatem, tzn. pozwolić, by biegi zmieniały się same, tyle że przerwy w dostawie momentu obrotowego trwają dobrą sekundę (bo układ musi wcisnąć sprzęgło, zmienić bieg i puścić sprzęgło). Jest to wyjątkowo irytujące przy spokojnej jeździe, jednak przestaje przeszkadzać przy dynamicznej i trudno wytłumaczyć dlaczego. Być może wynika to faktu, iż 695 Rivale sporo nadrabia dynamiką, a być może z tego, że małemu Abarthowi jesteś gotów wybaczyć więcej niż innym. I właśnie w tym jego urok, a w każdym razie duża jego część.

Spod znaku skorpiona Carlo Abarth założył firmę w 1949 r., a oprócz aut wyścigowych produkował akcesoria, m.in. dla Fiata, Lancii i Simki. W 1971 r. Abartha przejął Fiat i stworzył z niego swój dział sportowy, w którym powstały takie modele jak Fiat 124 Abarth Rally i Fiat 131 Abarth, a także legendarna Lancia 037 Grupy B. Jednak w latach 90. w autach drogowych logo Abartha służyło raczej jako ozdobnik niż znak osiągów. Firma zaczęła się na dobre odradzać w 2007 r. – pierwszym nowożytnym modelem był Abarth Grande Punto, po nim przyszła seria wersji specjalnych na bazie Fiata 500, a niedawno dołączył roadster Abarth 124. |
Komentarze