Tu nie ma półśrodków, Alfa celuje od razu w sam szczyt. Giulia Quadrifoglio parkuje na tej samej linii, na której stoją BMW M3 i Mercedes-AMG C 63, samochody dopracowywane latami i w swoim gatunku dziś najlepsze. Alfa w tej wersji pojawia się w zasadzie znikąd, bo przecież w koncernie FCA nie było technicznej bazy – podwozia, silnika itp. – która pozwoliłaby stworzyć samochód tego kalibru. A jednak.
Stylizacja: agresja na kołach
Chociaż wszystko teraz ma ostre krawędzie, Giulia obchodzi się bez nich. Nadwozie sprawia wrażenie poszerzonego, chociaż Quadrifoglio jest tylko o 3 mm szersza od zwykłej Giulii. Chrapy na zderzaku, wyloty powietrza na pokrywie silnika (prawdziwe, nie udawane), wielki dyfuzor, cztery końcówki wydechu dają efekt dokładnie taki jak trzeba – Giulia spod znaku czterolistnej koniczyny to agresja na kołach.
Pozycja kierowcy jest, z braku lepszego określenia, fantastyczna. Siedzi się nisko, kierownica jest ustawiona pionowo, masz wrażenie, że wszystkie wymiary, odległości, umocowanie fotela i wszystkich elementów obsługi są dobrane pod ciebie.
Deska rozdzielcza jest minimalistyczna, z parą klasycznych zegarów oraz ekranem systemu audio-sat-nav wpasowanym w konsolę w taki sposób, że jest, ale jakby go nie było. Sam system to klon tego z BMW – i tym lepiej, bo iDrive to najlepsze co dziś jest na rynku – z czystą, minimalistyczną grafiką à la Alfa.
Jeśli ktoś powie, że wykonanie jest miejscami jakościowo gorsze niż w niemieckich autach oraz że system multimedialny działa nieco wolniej, nie będziemy się spierać, ale ogólnie Giulia trzyma niezły poziom. Jeśli o nas chodzi, tylko sprzączka pasa bezpieczeństwa po stronie pasażera, niemiłosiernie tłukąca się o karbonowy bok fotela za 15 tys. zł, przypomina o tym, że parę detali można było zrobić lepiej.
Technika: kilka genów Ferrari
Quadrifoglio różni się oczywiście od zwykłej Giulii, tak jak M3 różni się od zwykłej „trójki”. Pokrywa silnika i dach są wykonane z włókna węglowego, zawieszenie ma inne sprężyny i amortyzatory, tarcze hamulcowe nie mają nic wspólnego z tymi z cywilnych wersji, a gwoździem programu jest oczywiście silnik.
Jednostka 2.9 V6 ma dwie turbosprężarki, rozwija moc 510 KM oraz maksymalny moment obrotowy 600 Nm i nie występuje w żadnym innym modelu żadnej spośród marek związanych z koncernem FCA.
Alfa mówi tylko ogólnie, że w wypadku silnika coś zostało przez Ferrari „zainspirowane”, a inżynierowie Ferrari w czymś „mieli udział”, natomiast fakt jest taki, że średnica cylindra i skok tłoka silnika Giulii Quadrifoglio są identyczne jak te z V-ósemki Ferrari Californii T.
Obydwa silniki charakteryzuje też niemal identyczny stopień sprężania. Takie rzeczy mogą być przypadkowe, ale zwykle nie są. Wygląda na to, że baza dla silnika Alfy pochodzi prosto z Maranello – jeśli istnieje lepszy „punkt sprzedażowy” w wypadku włoskiego auta, to proszę nam go pokazać.