Mody się zmieniają, coraz bardziej udziwnione crossovery zwyżkują, tradycyjne sedany i kombi tracą. Jest jednak jeden rodzaj samochodów, które nie tylko mają się dobrze, ale nawet zaliczają coś w rodzaju rozkwitu. Auta nieduże, za to z dużym charakterem.
W tej kategorii pod maską dzisiaj rządzi turbo. Każdy w tej grupie ma turbodoładowany silnik - i wychodzi mu to na dobre. Ponadprzeciętna moc, a przede wszystkim ogromny moment obrotowy wprost przekładają się na osiągi. W naszej piątce trzy razy występuje ten sam silnik - wspólny dla BMW i PSA 1.6 turbo w Mini, Peugeocie i Citroënie, przy czym w trzech różnych wersjach mocy. Do kompletu dwa silniki koncernu VW - podwójnie doładowany 1.4 TFSI oraz stary dobry znajomy 2.0 TSI.
Przy pierwszym rzucie oka na Peugeota RCZ można się pomylić, gdzie jego cztery cylindry tak naprawdę się znajdują - niskie nadwozie z kabiną przesuniętą do przodu sprawia wrażenie jakby silnik był umieszczony centralnie. RCZ jest kapitalnie zaprojektowany - nietypowe proporcje, które tak bardzo nie służą 308 CC, tu prezentują się świetnie, nadwozie jest rozpłaszczone, koła rozstawione szeroko, a wyjątkowego smaku dodają jakby pochodzące prosto z wyścigówki wybrzuszenia na dachu i tylnej szybie. Z perłowo-białym lakierem, karbonowym dachem i czarnymi obręczami kół coupé Peugeota wygląda może nie od razu jak milion dolarów, ale przynajmniej jak pół miliona. Nie da się tego powiedzieć o żadnym z pozostałych.
Mniej wyjątkowa jest kabina, gdzie cały klimat tworzą pochylona, zlana z tunelem środkowym konsola oraz niski dach. Peugeot ma świetne fotele, dobrze trzymające na boki i bardzo wygodne na dłuższym dystansie, natomiast tylne miejsca są w stylu "+2", czyli do zaludnienia nadają się tylko na bardzo krótką metę. Jednak prawdziwie dobry kawałek Peugeota znajduje się nie za, lecz przed fotelem kierowcy. Silnik 1.6 turbo rozwija moc 200 KM oraz bardzo wysoki moment obrotowy, bo aż 275 Nm - i robi to w taki sposób, że można by przysiąc, iż pod maską siedzi coś znacznie większego.
Pod względem wrażeń z jazdy RCZ to najlepsze auto, jakie Peugeot zaserwował światu od czasu modelu 306 S16, a więc od kilkunastu lat. Zwinne, ostre i bardzo dynamiczne. Osiągi są świetne, a sam sprint to tylko ich część, bo tak samo dobrze smakuje przyspieszanie na wyższych biegach. Reakcje silnika są szybkie, dynamika jest rozrzucona praktycznie w całym zakresie obrotów. Zawieszenie nie jest przesadnie sztywne, ale Peugeot świetnie klei się do drogi i zwinnie zmienia kierunek jazdy. Wada jest jedna - w postaci przeciętnego tłumienia nierówności, z charakterystycznym, rozchodzącym się po nadwoziu drganiem; trochę jak w kabriolecie. Tak jak pozostała czwórka, jest bardziej "usportowiony" niż "sportowy", ale wrażenia z jazdy są akurat na tyle wyostrzone, na ile powinny być.
Najbliżej "sportu" jest Mini Coupé. Pierwsze dwumiejscowe Mini w dziejach wygląda jakby założono mu bejsbolówkę daszkiem do tyłu i mamy pewien problem z wyobrażeniem sobie grupy docelowej jego klientów. O ile w Peugeocie RCZ jesteś gość, o tyle w Mini Coupé, jeśli masz więcej niż siedemnaście lat, wyglądasz... cóż, dość dziwnie po prostu.
Perspektywa zmienia się za to po wciśnięciu gazu - i to bardzo na korzyść Mini. Fundamentalnie taki sam jak u Peugeota silnik jest tu o 16 KM słabszy, ale sprawia wrażenie jakby miał o 50 koni więcej i w wydaniu Mini jest tak ostry, że prawie ociera się o przesadę. Podobnie rzecz ma się z zestrojeniem układu jezdnego - sztywnego, niemal twardego, nastawionego na szybkie reakcje. Wrażenia z jazdy są dzikie.
Coupé ma świetny fundament techniczny - wielowahaczowe tylne zawieszenie (jako jedyny w tym gronie poza Beetle'em; pozostałe auta wykorzystują belkę skrętną) oraz ogromny w proporcji do długości nadwozia rozstaw osi. Silnik bardzo szybko reaguje na gaz, ma lepszą "górę" niż w wydaniu Peugeota i bez oporów osiąga maksymalne obroty. Do przodu Mini wyrywa jak wystrzelone, a przyspieszenie wbija w fotel nawet przy wyższych prędkościach. Krecha za hałas w kabinie, i to nie tylko ten pochodzący od silnika, ale od wszystkiego co możliwe (opony, nawierzchnia, wiatr; naprawdę nie dało się tego lepiej wyciszyć?). Przyczepność jest znakomita, w zakrętach nadwozie prawie się nie przechyla, przed zakrętami można zahamować później niż późno, a Coupé i tak skręci i pojedzie jak po szynach. Kiepski komfort resorowania można Mini wybaczyć, jednak aby naprawdę zademonstrowało swój talent, Coupé potrzebuje dróg równych jak stół. Typowo dla mocnych odmian Mini, we wszystkim co robi, auto jest niemal zero-jedynkowe - np. przy zbyt silnym gazie na skręconych kołach natychmiast "wyjeżdża" przodem - a dzieje się tyle i tak szybko, że przestajesz pamiętać, co było dziesięć metrów wcześniej. Wysiadasz w gorączce.