Konsekwencję podziwiamy zazwyczaj u innych, ale sami nie spieszymy się z jej stosowaniem. Weźmy samochody elektryczne. Sąsiad decyduje się na zakup takiego auta i mówi, że świetnie mu się z nim żyje, my sami nie jesteśmy jednak tak wyrywni, bo przecież jest za mało stacji ładowania, a i zasięg takiego samochodu nam nie wystarczy. Lepsza będzie hybryda plug-in, bo daje dwa w jednym – gdy akumulator się rozładuje, bez problemu można jechać dalej na benzynie. Albo odwrotnie – korzystając z benzyny lub w trybie hybrydowym można pokonać dużą odległość, a na napędzie elektrycznym dojechać ostatnie kilometry do celu. Czy to nie jest najlepsze rozwiązanie?
Toyota i Lexus od dawna trzymały się tej logiki i uważały, mówiąc w skrócie, że przyszłość należy do tzw. łagodnych hybryd i samochodów z napędem wodorowym, a auta elektryczne i hybrydy typu plug-in, czyli ładowane z zewnętrznego źródła prądu, to droga donikąd. Tylko że klienci, nie przejmując się tym, chętnie kupują hybrydy plug-in, co widać w statystykach sprzedaży.
Lexus zmienia więc politykę, czego nie zamierza jednak przyznać wprost. Wygląda to tak, jakby firmowi stratedzy pomyśleli sobie: „Jakie znaczenie ma to, co mówiliśmy wczoraj? Ważne, że dzisiaj jesteśmy mądrzejsi”. W końcu to klient ma zawsze rację.
Magia liczb
Lexus NX jest więc teraz dostępny jako hybryda typu plug-in, już z daleka zresztą rzucająca się w oczy za sprawą ogromnej osłony chłodnicy, przy której blaknie nawet rozwarta paszcza Audi Q5. NX nie jest przy tym jakąś tam hybrydą plug-in, lecz wersją bogatą, z napędem na cztery koła, podczas gdy „łagodnie” hybrydowy NX 350h ma napęd 2WD i moc systemową wynoszącą 243 KM. Testowany przez nas model 450+ uzyskuje łącznie 309 KM, co oznacza, że jego moc systemowa jest o 10 KM wyższa niż Audi Q5 50 TFSI e quattro, z którym go tutaj porównujemy. Wyższa, i to prawie o 100 tysięcy złotych, jest też cena Lexusa w testowanej wersji w porównaniu z Q5.
Inne interesujące liczby można znaleźć w naszych pomiarach testowych. Wynika z nich, że Audi ma o 6 cm szerszą kabinę, a to niemało. W praktyce te różnice się zacierają i tylko jeśli w Lexusie z tyłu usiądą trzy osoby, poczują, że miejsca jest tam sporo mniej niż u konkurenta. NX jest też nieco niższy, ale nie grozi to potarganiem starannie ułożonych fryzur.
Chociaż rozstaw osi Lexusa jest o 13 cm mniejszy, pasażerowie na kanapie mają nawet trochę więcej miejsca na nogi niż ci w Audi, które zresztą pozostaje w tyle pod względem pojemności bagażnika. W Q5 wynosi ona 465 l i daje się bardzo racjonalnie wykorzystać dzięki oparciu dzielonemu w stosunku 40:20:40 (w Lexusie 60:40) i możliwości przesunięcia kanapy; bagażnik w NX ma pojemność 545 litrów. Mocnym argumentem na rzecz Audi może być to, że jest w stanie pociągnąć przyczepę o masie dwóch ton (ciężar hamowany), gdy w wypadku Lexusa jest to 1,5 tony. A jeśli Q5 został wyposażony w pneumatyczne zawieszenie adaptacyjne (9960 zł), jego nadwozie można opuścić, by łatwiej podpiąć przyczepę.
