Paski. Niebiesko-czerwone, od reflektorów, przez maskę, lusterka, boki, aż po klapę bagażnika. Na białym M3 sprawiają wrażenie, jakby coś urwało się z toru F1, nieco zmieniło formę i trafiło na ulicę.
Mam dziwne wrażenie, że te nalepki potrafią więcej zdziałać dla wizerunku niż najbardziej uczone gadanie o technice F1 na drogach. Nie ma czegoś takiego jak technika F1 na drogach. Ale są paski.
M3 to samochód kultowy, od 1986 roku swoisty wzorzec metra. Od ubiegłego sezonu ma dwa razy więcej cylindrów i ponad dwa razy więcej koni niż ten sprzed 22 lat. W największym uproszczeniu - to, co dzisiejszy M3 ma pod maską jest silnikiem z M5/M6 minus dwa cylindry. Cztery litry, V8, ponad 100 KM z litra pojemności, maksymalna moc osiągana przy 8300 obr/min, tuż przed odcięciem zapłonu 100 obr/min wyżej. Blok silnika powstaje w tej samej odlewni w zakładach w Landshut, gdzie rodzą się jednostki F1 (ot i cały związek), i jest o 15 kg lżejszy niż blok rzędowej szóstki poprzedniego M3.
Z silnikiem sprawa jest jasna o tyle, że to po prostu fenomen. Jakich by nie przykładać kryteriów oceny, nie ma on słabych stron. To jeden z najszybciej i najwyżej "kręcących się" silników na świecie - tym mocniejszy, im wyższe obroty, z rakietowymi reakcjami na gaz i fantastyczną ścieżką dźwiękową. Pomimo wysokoobrotowej natury, do dynamicznej jazdy i podstawowej formy szczęścia nie trzeba przekraczać 5500-6000 obr/min. To oczywiście złudzenie, bo po tamtej stronie 6000 obr/min okazuje się, że wcześniej wcale nie było tak szybko.
Nowością w M3 (i w ogóle w BMW) jest zautomatyzowana przekładnia wyposażona w dwa sprzęgła, zwana M DKG (Doppelkupplungsgetriebe) lub M DCT (Double Clutch Transmission; mogliby się na którąś nazwę zdecydować). W ofercie towarzyszy sześciobiegowej skrzyni mechanicznej. Obsługa jest taka sama jak w wypadku znanej przekładni SMG - manetkami na kierownicy lub dźwignią na zasadzie w przód - do tyłu. Z ceną prawie 17 tys. zł siedmiobiegowa zabawka jest droga, ale jeśli tylko wyobrażasz sobie życie bez pedału sprzęgła, warta grzechu. Zmiany przełożeń odbywają się z prędkością nieosiągalną dla ludzkich rąk i nóg. Prawdopodobnie mogłyby być idealnie płynne, jednak w ręcznym trybie pracy zachowano ważny "efekt zmiany biegu" - zamiast krótkiej przerwy na wysprzęglenie jak w wypadku SMG, mamy szarpnięcie w przód. Takie kopnięcie w plecy.
Być może nie będzie na miejscu powiedzieć w odniesieniu do samochodu, który nigdy nie splamił się automatem, że oto otrzymujemy pierwszy model M, którego przekładnia ma automatyczny tryb pracy z prawdziwego zdarzenia. Działająca jako pełny automat M DCT ma obydwa niezbędne elementy, obce skrzyni SMG - zmiana przełożeń jest płynna oraz logiczna, tzn. odbywa się wtedy kiedy się tego spodziewasz.