Jak każda szanująca się firma wprowadzająca na rynek flagowy model, BMW uważa iX za rewolucjonistę, który zmieni świat, podniesie poprzeczki, przełamie bariery i wyznaczy horyzonty. Jako z natury mało wyrafinowani zostawiamy te górnolotne hasła na parkingu, bo zawsze znacznie ciekawsza jest dla nas odpowiedź na pytanie – jak nowy model smakuje zza kierownicy?
BMW iX – BMW robi to po raz kolejny
Są kompozytorzy, których dzieł nie da się słuchać. Styliści BMW stworzyli taki właśnie samochód – i zrobili to jak najbardziej celowo
Nie ominiemy tematu stylizacji nadwozia iX, która, mówiąc dyplomatycznie, nie została szczególnie dobrze przyjęta. Narzekania na nią przypominają nam trochę lament wokół „siódemki” Chrisa Bangle’a sprzed 20 lat, kiedy BMW również bezlitośnie krytykowano.
Nadwozie iX takie, jakie jest, zostało oczywiście zaprojektowane celowo, nie ma w nim żadnych przypadkowych elementów, a proporcje, linie, kształty i szczegóły zatwierdzono na poziomie zarządu firmy. To oczywiście nie oznacza, że auto musi się podobać.
Linie nadwozia są bardzo czyste, jednak jest jakiś dziwny rozdźwięk między pionową osłoną chłodnicy a bardzo wąskimi, poziomo umieszczonymi reflektorami. Pozostawia to na twarzy auta duże puste powierzchnie. Z jednej strony są dobre proporcje – długi przód i duży rozstaw osi, a z drugiej linia okien w tylnej części wywołuje wrażenie, jakby tył auta był nieproporcjonalnie mocno obciążony. Obchodząc iX dokoła, można w ogóle odnieść wrażenie, że „wizualny ciężar” nadwozia zmienia położenie – raz tył wydaje się za ciężki, innym razem przód, a jeszcze innym obydwa naraz.

Nasz kolega Matt Prior z brytyjskiego tygodnika „Autocar” stylistykę nadwozia BMW iX porównał do dysonansu stosowanego w muzyce klasycznej do budowania napięcia albo, mówiąc całkiem fachowo, przełamania słodyczy. Zwrócił przy tym uwagę, że są kompozytorzy, którzy jak raz „złapią się” dysonansu, to nie potrafią odpuścić – i ich dzieł zwyczajnie nie da się słuchać. Styliści BMW stworzyli taki właśnie samochód. I zrobili to jak najbardziej celowo.
BMW iX – awangardowa kabina, ale bez efektu „wow”
Pod względem wymiarów zewnętrznych nadwozie iX tylko drobnymi centymetrami różni się od X5, a ogromny rozstaw osi to równe trzy metry. Panel, który w autach spalinowych nazwalibyśmy osłoną chłodnicy, jest niemal całkowicie zabudowany i zawiera kamerę, radar oraz czujniki służące systemom asystującym. Wnętrze jest bardzo obszerne zarówno z przodu, jak i z tyłu, a w przedniej części kabina okazuje się mocno przeszklona, co dodatkowo zwiększa poczucie przestronności.

Elektryczny SUV wprowadza też nowy styl kabin BMW, jaki zapewne niedługo zobaczymy również w innych modelach. Za jednym łukowatym panelem znajdują się dwa ekrany – o przekątnej 12,3 cala jako tablica wskaźników i 14,9 cala dla multimediów i nawigacji. Najbardziej oryginalnym elementem jest natomiast sześciokątna kierownica, która robi znakomite wrażenie wizualne i podczas jazdy. O ile samo spłaszczenie okrągłej kierownicy w dolnej części jest dla nas w czasie jazdy irytujące, o tyle wielokąt jakimś dziwnym sposobem okazuje się bardzo łatwy do zaakceptowania.
BMW zrezygnowało niestety z panelu przełączników klimatyzacji na rzecz obsługi za pomocą ekranu dotykowego, co dla marki tradycyjnie pielęgnującej wysoką funkcjonalność jest dość zaskakujące. Firma chwali się też systemem iDrive najnowszej generacji, który zachowuje wielofunkcyjny kontroler i którego obsługa wciąż jest jedną z najlepszych na rynku.
Całość – deska rozdzielcza, materiały, jakość wykończenia – robi pierwszorzędne wrażenie. Natomiast wnętrze iX nie wywołuje efektu „wow”, tak jak robi to kabina np. Mercedesa EQS.
