Legendy. Nadszedł czas, by sprawdzić, czy obecne amerykańskie auta sportowe, odwołujące się do tradycji przodków sprzed 40 lat, mają z nimi cokolwiek wspólnego. Trzy legendarne modele powracają do gry, aby natchnąć nas klimatem lat 60.
Cofnijmy się na chwilę do Ameryki początku lat 60. W Detroit skończyły się już czasy dominacji ostentacyjnych skrzydlatych krążowników, które nigdy później nie były już tak monumentalne jak w 1959 r. Nabywcy aut rodzinnych coraz mniej gustują w agresywnie stylizowanych nadwoziach - wolą bardziej dyskretne linie. W 1964 r. Ford pokazuje światu pierwszą generację Mustanga. Ma to być niedrogi samochód sportowy dla wchodzącego w dorosłość pokolenia urodzonego po wojnie. W ciągu pierwszych czterech miesięcy sprzedano go w 400 000 egzemplarzy. Konkurenci nie byli przygotowani na taki cios. GM dopiero trzy lata później wypuszcza modele Camaro i Firebird. Chrysler wkracza na pole bitwy jako ostatni, prezentując w 1970 r. Challengera. Toczy się bezpardonowa walka o klienta, a jednocześnie prawdziwy wyścig zbrojeń prowadzony według zasady - jeden koń mechaniczny na cal sześcienny pojemności silnika.
Historia powtarza się 40 lat później. W roku 2000 Amerykanie zamiast ogromnych skrzydlatych sedanów masowo zaczęli kupować ogromne SUV-y. Ale z każdym kolejnym rokiem w statystykach sprzedaży obok gigantycznych Escalade i Hummerów widać coraz wyraźniejszy napływ mniejszych "europejczyków" - Mercedesów ML, BMW X5 czy Range Roverów. Koncernom amerykańskim powoli zaczynają być potrzebne modele, które na nowo napędzą sprzedaż. W 40. rocznicę premiery pierwszego Mustanga, Ford zadziwił świat nowym modelem, który wyglądem bardzo mocno nawiązywał do swojego legendarnego protoplasty. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, a konkurenci byli tak samo zaskoczeni jak cztery dekady wcześniej. Minęło kolejnych pięć lat i starzy rywale z Detroit spotykają się w komplecie, by walczyć na ubitej ziemi. Camaro dopiero niedawno trafił do salonów, Challenger dał się już nieco poznać, natomiast nowy-stary Mustang zdążył doczekać się poważnego face liftingu. Wszystkie trzy mają wiele cech wspólnych - agresywne linie inspirowane dawną stylistyką, silniki V8, napęd na tył i spory nadmiar mocy. W czasach kryzysu, drogiej ropy i mody na ekologię nabrały dodatkowo delikatnej słodyczy owocu zakazanego i znamion politycznej niepoprawności. Jakie są naprawdę, czym się od siebie różnią? Nie powiedzą tego dane katalogowe. Żeby te auta poznać, trzeba je wypróbować. Przy dźwiękach dudniących ósemek i w kłębach dymu z opon.
Kto się śmieje ostatni...
Camaro pierwszej generacji miał nieco futurystyczny wygląd - i "młody" niewątpliwie odziedziczył wiele urody po "dziadku". Przód wygląda groźnie, tylne błotniki wyrzeźbiono tak masywnie, jakby pod nimi miało się zmieścić milion mechanicznych koni. To najprawdziwsze Camaro, ale o wiele piękniejsze niż to, które można było stworzyć w latach 60. I o wiele szybsze. Najmocniejsze wersje pierwszych Camaro testowano na owalnych torach z długimi prostymi na amerykańskim środkowym zachodzie, nowy model zrobił wiele okrążeń na Nürburgringu. Zawieszenie, hamulce, skrzynię i silnik poprawiano mozolnie po każdej sesji testowej na Północnej Pętli. Pierwsze pokonane zakręty - i czar wcale nie pryska. Camaro prowadzi się jak nowoczesny sportowy samochód. I to w dodatku europejski. Zawieszenie dobrze fi ltruje krótkie nierówności, wewnątrz jest cicho i wygodnie. Auto skręca w tym samym czasie co kierownica, a nie po odczekaniu akademickiego kwadransa. Z początku testujemy tempo defi ladowe. To podstawowy tryb jazdy na amerykańskich drogach. Nie za szybko, by nie drażnić policji i nie rozlać kawy w tekturowym kubku. Automatyczna skrzynia przełącza biegi prawie niezauważalnie. Z tyłu słychać delikatny bulgot, przypominający, że w wersji SS pod długą maską schowano silnik od Corvette. Prawy pedał budzi do życia tabun prawie 400 koni, które są dostępne na każde zawołanie. Wykres momentu obrotowego wygląda jak stół dla dziesięcioosobowej rodziny - od ściany do ściany wszędzie płasko. Zatankowane do pełna i z kierowcą na pokładzie, Camaro waży prawie 2 tony, ale w zakrętach jedzie precyzyjnie, przewidywalnie i co ciekawe - z zaledwie niewielkimi przechyłami nadwozia! Na granicy możliwości opon auto wpada w nadsterowność, oczywiście kontrolowaną elektronicznie. Kagańce wkraczają do akcji na tyle późno, by nie odbierać frajdy, jaką dają lekkie drifty. 40 lat temu nie było takich gadżetów, ale też niewielu Amerykanów podejrzewało wtedy, że zakręt to jest coś, co można chcieć przejechać szybko. Cztery tryby ustawień systemów kontroli trakcji i stabilizacji toru jazdy, a także zachowania skrzyni biegów to w sam raz, by trafi ć w gusta i umiejętności dowolnego kierowcy. Na co dzień szybki jak nowoczesne auto sportowe, po wyłączeniu wszystkich kagańców staje się najprawdziwszym samochodem-mięśniakiem w stylu starej szkoły. Warto było na niego czekać.
Chevrolet Camaro SS | |
Cena w USA | 30 000 USD |
Konkurenci | Ford Mustang, Dodge Challenger |
Silnik | benzynowy, V8, 6.2 |
Moc/przy obrotach | 390 KM/5060 obr/min |
0–100 km/h | 7,3 s |
Prędkość maksymalna | 250 km/h |
Zużycie paliwa | 9,6 l/100 km |
Emisja CO2 | b.d. |
Nadwozie | dwudrzwiowe, 2+2-miejscowe coupé, długość x szerokość x wysokość 4840 x 1380 1920 mm, rozstaw osi 2850 mm, masa własna 1800 kg, pojemność bagażnika 400 l. |
Komentarze
~Barteq, 2020-10-21 22:14:52
tomis, 2010-03-21 14:44:43
~arek, 2010-03-13 01:53:48
auto motor i sport, 2009-10-29 12:23:49
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?