Nad Hockenheimem mżawka, na okolicznych polach szparagi rosną z prędkością centymetra na godzinę. A na pobliskim torze, niezrażone pogodą, gotują się do walki dwa bolidy z silnikami kipiącymi od nadmiaru mocy. Mkną raz po suchym, raz po mokrym i szukają śmiałka, który okiełznałby 1062 mechaniczne konie.
Tor i pogoda szybko odsłaniają mocne i słabe strony samochodowych bestii. Powtarzalnych czasów okrążeń nie da się wprawdzie uzyskać, ale przypływy endorfin w mózgach miłośników szybkich aut pojawiają się ze stałą regularnością. Wokół huk i ryk, pod kołami drżący asfalt - zapowiada się superparty na mokro i na najwyższych obrotach.
Pogodowa huśtawka traci wreszcie impet i robi się sucho. Corvette i GT-R jadą w tempie ponad 250 km/h, przed nimi w zmierzchającym świetle dnia czają się zakręty najsłynniejszego toru w Niemczech. Opony Pilot Sport Cup ZP Michelina czepiają się asfaltu, jakby go chciały porwać na strzępy, a hamując upokarzają Dunlopy - z prędkości 190 km/h Corvette zatrzymuje się po 115 metrach. Połączenie lekkiej aluminiowej konstrukcji (1481 kg), ceramiczno-węglowych tarcz i semislików o świetnej przyczepności sprawia, że Z06 w każdych warunkach hamuje sprawniej niż GT-R wyposażony w układ hamulcowy Brembo, ale aż o 300 kg cięższy.
Zakręt. 512-konny samochód made in USA robi nagły zwrot, jak zając czmychający przed psem myśliwskim i jest przy tym nadzwyczaj precyzyjny. GT-R rewanżuje się Corvetcie niespełna dziesięć metrów później. Przy wyjściu z zakrętu wymagającego redukcji do dwójki, Godzilla wydobywa z 1,8-tonowego cielska wszystko, co najlepsze i przemienia to w trakcję czterech napędzanych kół.
Teraz japońskie monstrum z dzikim pędem pochłania kolejne metry toru, głowa kierowcy raz po raz uderza w zagłówek, jakby chciała mieć swój udział w katapultowaniu auta z siłą stalowej gruchy do wyburzania domów. Do 100 km/h Godzilla roznosi w pył wszelkie próby dogonienia jej przez Chevroleta, a to dlatego, że moc silnika GT-R-a zwiększono z 530 do 550 KM i że jest ona przenoszona na cztery 20-calowe koła. "Japończyk" ma wyśmienitą trakcję, pomimo że na 1 KM jego mocy przypada 3,2 kg masy - o pół kilograma więcej niż w przypadku Corvetty.
Ale i tak nie udaje mu się uzyskać przyspieszenia do setki, jakie zapisano w oficjalnych dokumentach. Zamiast 2,8 s, aparatura pomiarowa odnotowuje 3,2 s, co i tak jest świetnym wynikiem. Wskazówka prędkościomierza w Corvetcie mija setkę jeszcze o 1,1 sekundy później niż ta w GT-R. W japońskim samochodzie system launch control perfekcyjnie koordynuje liczbę obrotów silnika ze zmianą przełożeń sześciobiegowej dwusprzęgłowej przekładni unikając poślizgów kół, kierowcy Z06 z pomocą w walce z potężną mocą i oporną mechaniczną skrzynią biegów przychodzi tylko pięciostopniowa kontrola trakcji.
Kazutoshi Mizuno: W ten i tylko w ten sposób
Kazutoshi Mizuno wystarczą tablica, gruby mazak i... co najmniej półtorej godziny czasu. Siedemdziesięcioletni Japończyk z wielkim zaangażowaniem potrafi tłumaczyć dlaczego jego dziecko - Nissan GT-R - jest pojazdem tak zwinnym na drodze. Flamaster skrzypi, a Mizuno na rysunku objaśnia dlaczego duża masa wcale nie jest dyskwalifi kująca dla supersportowego samochodu, jak się powszechnie sądzi. "Przede wszystkim GT-R to samochód drogowy, a więc musi dawać możliwość łatwego zapanowania nad nim. Do tego potrzebna jest dobra przyczepność. W sporcie samochodowym uzyskuje się ją poprzez docisk aerodynamiczny, co w tym przypadku nie jest oczywiście możliwe" - Mizuno tłumaczy to już prawdopodobnie tysięczny raz, ale stale uprzejmie się uśmiecha. Inne typowo japońskie zachowanie - zaraz po uzyskaniu dyplomu w 1972 roku rozpoczął pracę u Nissana i jest tam do dziś. W tym czasie był odpowiedzialny także za nieco bardziej przyziemne projekty, jak na przykład płyty podwoziowe do samochodów z przednim napędem, kierował sportowymi przedsięwzięciami Nissana, został szefem działu rozwojowego samochodów seryjnych. Od 2003 roku Kazutoshi Mizuno zajmuje się głównie modelami Infi niti oraz, oczywiście, GT-R-em. A kiedy emerytura? Nie ma takiej opcji - w rozmowie japoński inżynier nie raz podkreśla, że koncepcja sportowego samochodu kryjąca się pod literkami GT-R daje jeszcze mnóstwo możliwości. Także na temat mocy silnika sportowego Nissana nie powiedziano ostatniego słowa. Mizuno zużyje w przyszłości jeszcze niejeden flamaster.