To, co Dacia wyprawia na wielu rynkach – przechodzi ludzkie pojęcie. To drugi, obok też kiedyś socjalistycznej Skody, przypadek, pokazujący, że pomimo kłótni polityków stare srebra rodowe można ocalić, a ludziom dać przy okazji pracę. Wystarczy wsłuchiwać się nie w głos związków zawodowych, a w głos zdrowego rozsądku. Żadna marka motoryzacyjna na świecie nie odnotowała w ostatnich latach takiego wzrostu sprzedaży jak Dacia. Idea linii rozwojowej jest prosta – tworzyć, jak VW w początkach swego istnienia, nie wyszukane, ale nieskomplikowane, solidne, niezawodne auta, walczące na realnych, często kryzysowych rynkach.
Taki właśnie jest Dokker – nowy model rumuńskiego kiedyś producenta, teraz o francuskim rodowodzie Renault. Jak sama nazwa wskazuje, Dokker to robotnik, a nie arystokrata. I nie jest to auto mające zachwycać spacerowiczów na bulwarach Monte Carlo. I nie jest przewidziane do rozwożenia gości na gali rozdania Oscarów. Ma zdobywać rynki intensywnie rozwijające się, jak choćby Turcja czy Maroko, i intensywnie biedniejące, jak choćby wstrząsana kryzysowymi konwulsjami Europa. Cel konkretny – prosty samochód roboczy „od poniedziałku do piątku” i przyzwoicie wygodny, obszerny, uniwersalny samochód na weekend. To nie jest „trzecie w rodzinie” auto dla rozkapryszonej córki, ale „jedyne w rodzinie” auto dla wszystkich, bo w tej rodzinie musi wystarczyć jedno auto. A jest takich rodzin miliony.
Formalnie Dokker jest 5-miejscowym kombivanem, a jego utowarowiona wersja Dokker Van – dwuosobową furgonetką. Nadwoziowo wygląda całkiem zgrabnie, „wstydu nie ma”, a odwieczny pogląd, że auta osobowe są ładne, a użytkowe brzydkie, pod ciosami Dokkera ginie w ciężkich męczarniach.
Auto, przy niesensacyjnej długości 4,36 m, okazuje się pojazdem ogromnym; bagażnik podstawowy to 800 litrów (rewelacja), składając tylne siedzenia i ładując po dach 3 m3 (to już „rewelacyjna rewelacja”), a w 2-osobowej wersji Van – 3,3 m3. Wykorzystując bardzo pomysłową sztuczkę Easy Seat, można złożyć lub usunąć fotel pasażera, co zwiększa długość załadunkową do 3 metrów, a przestrzeń ładunkową do prawie 4 m3. To „najtańsze metry sześcienne” na świecie. Ładowność Dokkera – w różnych wersjach – to 600-750 kg, z dobrym dostępem przez duże, dwuskrzydłowe, tylne drzwi (wchodzi europaleta) i boczne drzwi przesuwne. Pozwala to na użycie auta w całkiem poważnej działalności gospodarczej i do całkiem poważnej przeprowadzki, bo typowe biurko czy regały wchodzą bez demontażu.
We wnętrzu Dokkera, jak na „ciężarówkę”, jest rewelacyjnie ładnie. Dwukolorowa deska prezentuje się estetycznie. Zrobiona jest z tworzywa raczej twardego i gładkiego, ale ma to ułatwić utrzymanie jej w czystości, a w autach „roboczych” to ważna zaleta. W desce ogromna kieszeń, gwarantująca, że mapy czy kanapki nie zjeżdżają na podłogę. Schowki w kabinie mają ponad 44 l pojemności, co pozwala na schowanie nawet laptopa i teczek z dokumentami. Auto jest wysokie, więc nad głową znajduje się „pawlacz” na drobiazgi. Nie wykorzystano na szufladę dość pokaźnej przestrzeni pod wysoko umieszczonymi fotelami. Zegary klasyczne, czytelne, ekran komputera (nie we wszystkich wersjach) duży, a nawigacja z dobrą polszczyzną. Fotele niezłe, wygodne, chociaż trochę słabo trzymające na boki.