Dzisiaj mało kto pamięta, że prekursorem mody na podwyższone maluchy o nadwoziu zbliżonym do jednobryłowego - wcześniej zarezerwowanego wyłącznie dla dużych vanów - jest nie kto inny jak właśnie Matiz. Co więcej, jest on pierwszym, samodzielnie skonstruowanym przez Daewoo maluchem. Gdyby nie "spółka z o. o." Opla i Suzuki, takim pionierskim wyzwaniem dla Opla byłaby też Agila. W tym towarzystwie jedynie Fiat, przystępując do projektowania i konstruowania Pandy, mógł wykorzystać własne, zdobyte wcześniej doświadczenia. Czy wykorzystał je maksymalnie? Na nieszczęście dla konkurentów tak, ale...
Pod względem stylistyki Pandzie, owszem, niczego nie brakuje, ale żeby od razu się nią zachwycać... Z pewnością stać Włochów na więcej. Trzeba jednak przyznać, że Panda - przy długości i szerokości niemal identycznych jak Agili - wygląda o niebo zgrabniej niż ona. Nie prezentuje się jak budka z piwem czy lodołamacz, ma swój wdzięk. Mimo upływu lat, wciąż ma go także Matiz. Bez wątpienia pomaga mu w tym fakt, że jest aż o 21 cm niższy od Agili. Mimo tego, niestety, proporcjonalność nie jest jego mocną stroną. Brakuje mu bowiem szerokości. Jego wąskie nadwozie, a tym samym wnętrze, nie prezentuje się zbyt okazale.
Tak, jak zagospodarowaniem i wyposażeniem wnętrza różnią się Agila, Matiz i Panda, tak nie różnią się żadne inne auta z którejkolwiek wyższej klasy. Kształt nadwozia testowanych maluchów obiecuje, że mamy do czynienia z vanami. Obietnicę tę realizuje tylko wnętrze Pandy. Oczywiście, we wszystkich trzech maluchach siedzi się wysoko, ale prawdziwe vany oferują zwykle coś więcej. Chodzi o dźwignię zmiany biegów umieszczoną wysoko na konsoli środkowej, tuż przy kierownicy - taką dźwignię ma tylko Panda.
Jednak nie tylko dzięki niej we wnętrzu fiatowskiego malucha można poczuć się jak w aucie wyższej klasy. Podobnie jest w Agili, chociaż w jej wypadku to zasługa - zapożyczonych licznie z innych modeli Opla - elementów wykończenia wnętrza oraz jego szerokości. Matiz na tle Agili i Pandy - ze swoim najbardziej plastikowym i ubogim wnętrzem, choć wciąż na czasie jeśli chodzi o design - prezentuje się już jak auto z innej epoki. Wąskie kieszonki w drzwiach, mały zamykany schowek przed pasa- żerem i niewielka liczba schowków stawiają go na przegranej pozycji. O niemal prehistorycznym pochodzeniu Matiza świadczy jednak głównie wyposażenie. Aby wykazać, że właśnie w tym względzie najbardziej odstaje on od konkurentów, nie trzeba się powoływać na "nieobecność" kurtyn powietrznych, ESP czy automatycznej klimatyzacji. Wy- starczy brak regulacji wysokości kolumny kierownicy czy fotela kierowcy i bocznych airbagów.
Pod względem ogólnej przestronności wnętrza, Matiz nie odstaje od konkurentów już tak bardzo, chociaż wiadomo, że - ze względu na znacznie mniejszą szerokość i wysokość - "powietrza" jest w nim dużo mniej niż w Pandzie, a zwłaszcza w Agili. Nawet osoby obdarzone sporym wzrostem, podróżujące z przodu, nie będą w nim jednak narzekać na brak miejsca nad głową. Niestety, fotele Matiza "skrojono" z myślą o osobach co najwyżej średniej postury. Siedziska są krótkie, oparcia za wąskie, a regulacja wysokości położenia zagłówków zbyt mała. Do pozycji nie tylko za kierownicą, ale tak- że z tyłu w każdym z testowanych aut trzeba się jednak przyzwyczaić. Wszędzie siedzi się wysoko i raczej wyprostowanym jak na krześle. Najbardziej daje się to we znaki w Agili, co bywa męczące szczególnie na dłuższych trasach.