Toyotę Urban Cruiser zaprojektowano specjalnie na rynek amerykański. Trzy lata później auto próbuje zdobyć Stary Kontynent. Niestety, stylizacją nie porywa, a wnętrze przytłacza ogromem czerni rozświetlonej srebrzystym niby-aluminium konsoli środkowej. Z zewnątrz Urbana Cruisera wyróżniają bezmiar blachy, niskie okna z wysoko położoną dolną krawędzią i szerokie słupki, zwłaszcza tylny. W dobie fikuśnych maluchów (Kia Soul, Mazda 2 czy Ford Fiesta) sylwetka minikrążownika Toyoty wydaje się wyjątkowo ociężała, choć auto ma masę tylko o około sto kilogramów większą od masy bliźniaczego Yarisa.
Atutem Cruisera ma być łatwo modyfikowalne wnętrze. Wydaje się ono obszerne, ale częściowo jest to zasługą wyjątkowo krótkich siedzisk zarówno foteli, jak i asymetrycznie dzielonej tylnej kanapy, średnio o 4 cm krótszych od przeciętnie spotykanych, co w połączeniu z ich kształtem zmniejsza komfort dłuższych podróży. Wysoko umieszczone siedziska nieco ograniczają ilość miejsca nad głowami, pozostawiając nadmiar na stopy. Masywna i twarda tablica przyrządów ma po stronie pasażera nisko położoną dolną krawędź, o którą łatwo uderzyć nogami. Ciekawie, w jednym i jedynym zegarze, umieszczono prędkościomierz oraz obrotomierz. Wbrew pozorom, nie pogarsza to czytelności. Minusem jest obsługa komputera pokładowego cienkim jak zapałka przyciskiem umieszczonym obok obrotomierza. We wnętrzu jest mnóstwo schowków (w tym dwa przed pasażerem) i wnęk. Dzięki sprytnemu mechanizmowi tylną kanapę w całości lub częściowo można przestawiać skokowo do przodu nawet o 15 cm. Przy przednim położeniu miejsca na nogi jest za mało. Za to bagażnik powiększa się z 314 do 388 l. W sumie wnętrze jest mocną stroną auta.
Drugim atutem ma być umiarkowany apetyt na paliwo. W mieście odpowiada za to system Stop&Start, a na trasie sześciobiegowa, mechaniczna przekładnia. Sercem jest 1,3-litrowa jednostka o mocy 101 KM. Już po kilku sekundach postoju, np. pod światłami, sterownik ją wyłącza; po lekkim wciśnięciu pedału sprzęgła silnik natychmiast startuje. W ekonomicznej jeździe pomagają pojawiające się na wyświetlaczu groty, sugerujące moment zmiany przełożenia - praktycznie w okolicy 2000 obr/min. W Toyocie mocno zaangażowanej w ekologiczne rozwiązania działa to bez zarzutu, choć stosowanie oszczędnego trybu nie zyska nam sympatii innych użytkowników drogi. Mocne kopnięcie w gaz nieco ożywia Cruisera i przestajemy zawadzać na drodze (ale lepiej wtedy nie patrzeć na wskaźnik chwilowego apetytu na paliwo). Dochodzenie do podróżnych, szosowych prędkości mocno się dłuży. W mieście, nawet używając klimatyzacji, Urban łatwo mieści się w 7,5 l benzyny. Poza miastem, przy średniej prędkości 54 km/h, auto spalało 5,2 l/100 km (przy autostradowych 114 km/h, o 1,2 litra więcej). Pośrednio pomaga w tym - krótkiej, i na oko mało opływowej Toyocie - Cx równy 0,32. W wersji z dieslem miejski Cruiser może mieć napęd na obie osie, tworząc nową klasę miejskich terenówek. Za to ma niemiejską średnicę zawracania - 11,6/11,7 m.
Urban Cruiser to Yaris - większy, nieco pakowniejszy i bogato wyposażony, o niezwykłej stylizacji, dysponujący systemem Stop&Start. Podobnie uzbrojony Yaris (ale bez tego systemu) jest o 10 000 zł tańszy. I przy tym nie pali więcej. Nowy mieszczuch ma więc mocną wewnętrzną konkurencję. Czy wykroi dla siebie zauważalny fragment rynku?
Tekst: Bogdan Czajkowski,
Zdjęcia: Jacek Hanusz
Komentarze
auto motor i sport, 2009-10-28 12:06:36
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?