Fiat 125p jeszcze dziesięć lat temu uchodził za bezwartościowy relikt dawnych czasów. Dzisiaj stał się obiektem kultu. Najbardziej pożądane są modele produkowane do 1975 r. Późniejsze „ulepszenia” powoli odbierały dawny blask, elegancję i urok samochodom produkowanym jeszcze na licencji włoskiego Fiata. Dokładnie w 45. rocznicę urodzin (28.11.2012 r.) Fiata 125p odwiedziliśmy pana Błażeja i jego w pełni oryginalny samochód. Prezentowany przez nas, unikatowy Fiat 125p 1300 to prawdziwa perełka. Został wyprodukowany 28 lutego 1969 roku i sprzedany pierwszemu właścicielowi 4 marca 1969 r. Z dokumentów wyłowiliśmy ciekawostkę. Rozbieżność w przebiegu pomiędzy kartą gwarancyjną wystawioną przez fabrykę a dowodem zakupu z Motozbytu to 357 km. Tyle wynosi odległość z żerańskiego przyfabrycznego parkingu w Warszawie do Wrocławia. W tamtych czasach samochody dostarczano do klienta na kołach i nikt nie wybrzydzał. Tym bardziej że auta nie były wtedy dostępne dla każdego, a do tego kosztowały. Słono!
Dziś „kredens” robi równie duże wrażenie na przechodniach jak w czasach swojej młodości
Średnia pensja w 1969 roku wynosiła 2126 zł, a Fiat kosztował 180 tys. złotych! Kwota astronomiczna – ponad 8 lat oszczędzania! Ale Ci, którzy Fiata kupili mogli go odsprzedać z zyskiem, bo na wolnym rynku był warty cztery razy więcej! Za te pieniądze można było podobno kupić segment w prestiżowej dzielnicy Wrocławia. Nawet 10 lat później zarobki były na tyle marne lub ceny na tyle nierealne, że za 1 oponę, tzw. diagonalkę (zrobioną nie tylko z gumy, ale i z nylonu – wyjątkowo łagodnie obchodzi się z nią czas) płaciło się 7250 złotych, co stanowiło równowartość dwóch pensji. Klient mający dość pieniędzy, żeby kupić Fiata 125p musiał mieć „szczęście”, czyli znajomości. Tak samo wyglądała sprawa z kupnem paliwa. W latach 80. jeździli ci, co mieli kartki paliwowe. Może między innymi dlatego, przez 42 lata, pierwszy właściciel „nakręcił” raptem 190 tysięcy km. Zresztą, jako pracownikowi podwrocławskich zakładów samochodowych w Jelczu, dojazd do pracy fundowało mu „państwo”. Fiat pełnił więc przede wszystkim funkcję auta rodzinnego. W latach swojej młodości objechał spory kawałek Europy. Odwiedził m.in. Turcję, Rumunię, Jugosławię, a nawet alpejskie przełęcze w Szwajcarii. W roku 1980 nasz bohater uczestniczył w drobnej stłuczce. Obyło się bez szpachli, a rzadki, bo stosowany tylko do roku 1970, lakier o numerze F602 został domieszany perfekcyjnie. Jedyną pamiątką po tamtym wydarzeniu jest pas przedni z późniejszej wersji MR 75’.
Inaczej niż ma to miejsce z wieloma oldtimerami, ten nie musiał przechodzić żmudnych zabiegów restauracyjnych. Fiat należący dziś do Błażeja miał bowiem szczęście do właściciela i był przez niego eksploatowany wzorowo. Newralgiczne miejsca (podwozie, podłużnice, progi, drzwi i inne profile zamknięte) zostały zakonserwowane zaraz po zakupie Bitexem i co dwa lata, po dziś dzień, operacja ta jest powtarzana (obecnie stosuje się Fluidol). Mniej newralgiczne miejsca, np. przy listwach okiennych, chromach, zostały na wszelki wypadek „uszczelnione” zwykłym silikonem. Fiat nie nocował pod chmurką, lecz w przytulnym garażu. Zresztą, o te i inne zabiegi pielęgnacyjne oraz nadmierną troskę o swój pojazd zazdrosna była nawet żona pierwszego właściciela. Wpisanie do rejestru zabytków to w wypadku tego egzemplarza czysta formalność. Do 2011 r. 125p przechodził zwykłe, rygorystyczne przeglądy techniczne. I to bez zastrzeżeń.
Komentarze
carre, 2013-01-23 13:29:23
auto motor i sport, 2013-01-16 17:09:20
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?