Kryzys czy nie kryzys, już sam tłok na ulicach i ceny paliwa sprzyjają małym samochodom. To może być coraz bardziej ich czas. Wymiary, oszczędność, poręczność, zalety praktyczne, ekonomia, ekologia - lista jest długa. Maluchy są lepsze niż kiedykolwiek. I nie wymagają poświęceń.
W wypadku Fiata i Forda mamy dwa razy to samo, tyle że w innych opakowaniach. Auta mają te same płytę podłogową, zawieszenie, silniki i skrzynie biegów, konstrukcję nadwozia. Konkretnie - ponad trzy czwarte części. Nawet biorąc pod uwagę drobne różnice w zestrojeniu np. zawieszenia czy układu kierowniczego, fundamentalnie "500" i Ka to ten sam samochód.
Styl nadwozia modelu 500 gładko wlewa się do kabiny. Mały Fiat ma unikalną deskę rozdzielczą, z wielkim plastikowym panelem w kolorze nadwozia jako głównym nośnikiem stylu retro. Eleganckie fotele szybko okazują się tak dobre jak wyglądają. Przed oczami kierowcy są natomiast prawdopodobnie najbardziej nieczytelne zegary na świecie. Tarcza obrotomierza jest nałożona na prędkościomierz, a po skalach biegają centymetrowe kreski, które świadczą o kompletnym niezrozumieniu idei wskazówki. Ford jest wolny od tego problemu, bo deska rozdzielcza Ka pochodzi z Fiata Pandy, dzięki czemu tuż za kierownicą jest klasyczny układ dwóch zegarów. Kierowca Ka zgrzyta za to zębami za każdym razem, kiedy sięga do sprzętu audio, bo komuś, kiedyś, jakoś umknęło, że przełączniki radioodtwarzacza powinny być nieco większe niż ziarnka słonecznika. Niewiele da się zarzucić jakości. Jest sporo twardego plastiku o lepszym i mniej lepszym wyglądzie, ale biorąc pod uwagę przedział cenowy, tworzywa i wykonanie są tak dobre jak mogą być.
W wypadku iQ do tematu minisamochodu Toyota podchodzi w kompletnie inny sposób. Jedno z założeń konstrukcyjnych było takie, że długość nadwozia iQ nie może przekraczać trzech metrów. Upakowanie małego samochodu na takiej powierzchni to jeden wielki ból głowy - można sobie tylko wyobrażać, że w biurach konstrukcyjnych Toyoty wykorzystanie każdego centymetra sześciennego zamkniętego pod skórą iQ było analizowane na tysiąc sposobów. Dlatego nie obyło się bez kilku sprytnych patentów. Mechanizm różnicowy jest umieszczony przed silnikiem (zamiast za, jak w klasycznych konstrukcjach przednionapędowych), dzięki czemu przednie koła znajdują się dalej z przodu, co z kolei pozwala powiększyć kabinę. W nietypowym miejscu są też zamontowane przekładnia kierownicza oraz elementy układu nawiewu i klimatyzacji - wszystko w imię lepszego upakowania klocków pod maską. Zbiornik paliwa ma tylko 12 cm wysokości, dzięki czemu nie zabiera miejsca w kabinie. Tu z kolei mamy niesymetryczną deskę rozdzielczą, z głębszym wcięciem po stronie pasażera, dzięki czemu jest on wysunięty nieco bardziej do przodu niż kierowca, robiąc miejsce dla pasażera za swoimi plecami. Wreszcie, oparcia foteli mają specjalną, bardzo cienką konstrukcję i "oddają" ok. 4 cm przestrzeni tym z tyłu. Wszystko ma jednak swoje granice i iQ to w praktyce pojazd trzyosobowy plus dziecko, jak się ktoś uprze.
W tym trzymetrowym szaleństwie jest jednak sprytna metoda, bo w codziennym użytkowaniu maluchy takie jak te niezmiernie rzadko przyjmują na pokład więcej niż dwie osoby. I wbrew pozorom pod względem ilości miejsca dla kierowcy i pasażera to w Toyocie jest najwygodniej. Ze swojej strony "500" i Ka mają niezłe fotele, duże zakresy regulacji i ilość miejsca dobrą nawet dla dwumetrowców, jest to jednak porządny standard. To wciąż maluchy dość ściśle przylegające do ciała. Przesiadka za kierownicę iQ jest jak skok do auta o dwa rozmiary większego. Pomimo iż z zewnątrz Toyota jest szersza tylko o kilka, wewnątrz - już o kilkanaście centymetrów. Fotele są szerokie, miejsca pod nogami sporo, łokieć nie obija się o drzwi. Przestrzeni jest tyle, że łatwo zapomnieć, iż auto kończy się zaledwie metr za plecami.
Im dalej do tyłu kabiny, tym mniej argumentów ma iQ. W Fiacie i Fordzie na chętnych czekają z tyłu dwa pełnoprawne siedzenia. I chociaż statystycznie mało kto z nich skorzysta, ilość miejsca robi bardzo dobre wrażenie. W porównaniu z maluchami sprzed kilku lat świat poszedł do przodu i dziś do auta takiego jak "500" czy Ka elegancko zmieszczą się cztery dorosłe osoby i nawet nie zauważą, kiedy minęła nie tylko krótka przejażdżka, ale parugodzinna podróż. Niedużego bagażu nie będą też musiały zostawiać na chodniku - tu wykazuje się Ford, którego inżynierowie wygospodarowali aż 224 l bagażnika. To tyle, ile ma Toyota ze złożoną kanapą.
W papierach stoi, że standardowo bagażnik iQ ma 32 l, czyli półtora wiadra, ale nie warto zawracać sobie tym głowy, bo to pojemność wąskiej szczeliny tuż za oparciem kanapy. Może być na notes i książkę. Toyota de facto bagażnika nie posiada, dopóki nie złoży się oparcia jednego z tylnych siedzeń.