Rynek traktuje je trochę jak auta drugiej kategorii – a szkoda, bo jest z czego wybierać jak nigdy dotąd. Dopracowana stylizacja, niezłe wyposażenie, dbałość o detale, świetny komfort – to wszystko niby już było, ale jeszcze nigdy na takim poziomie. Najlepszym przykładem właśnie ta czwórka.
Stylizacja – każdy na swój sposób
Przy wszystkich ograniczeniach stylizacyjnych wynikających z tego, że maluchy nie pozostawiają specjalnie pola do popisu, nie da się nie docenić różnic w wykończeniu nadwozi całej czwórki. Najbardziej tradycyjny jest tu i10, z typowym dla współczesnego małego auta, dość wysokim i mocno nadmuchanym nadwoziem. Kształt wlotów powietrza oraz reflektorów nawiązują do większych modeli koreańskiej marki i i10 zgrabnie ląduje na dolnym piętrze rodziny Hyundaia. Ford „gra” wyglądem Ka na tyle, na ile pozwala mu konstrukcja auta, bazująca na podzespołach Fiata 500, z krótkim, za to dość wysokim nadwoziem i jedną parą drzwi. Ka próbuje mieć swoją porcję oryginalności, wyglądając trochę jak zabawka, ale też ta oryginalność bierze się w jakiejś mierze chyba również stąd, że mały Ford jest na drodze zjawiskiem wyjątkowo rzadkim.
Inny sposób na malucha ma Fiat, aplikując Pandzie design o smaku crossovera. Bryła nadwozia, z relingami dachowymi, szerokimi listwami ochronnymi na zderzakach i po bokach oraz charakterystyczny kształt błotników składają się na całkiem niezły efekt wizualny – w wyglądzie Pandy jest szczypta uniwersalności. Z kolei w wypadku Seata, niemal kwadratowa kabina, pionowo ścięta po bokach oraz z tyłu i utrzymana w prostym, utylitarnym stylu to oczywiście uroda dzielona z Volkswagenem Up!-em i Skodą Citigo. W teorii jest to najlepszy przepis na bezpłciowe auto, jednak w wypadku Mii wygląd ratują duże powierzchnie szyb oraz koła wypchnięte niemal do samych narożników.
Cenniki – od 26 tysięcy za Forda
Różnice w wyposażeniu wersji z samego dołu cennika są minimalne, wspólny dla całej czwórki jest natomiast fakt, iż w podstawowych wersjach każdy ma w zasadzie tylko dźwignię kierunkowskazów i dach nad głową. Ceny Fiata Pandy i Seata Mii startują z podobnego poziomu (odpowiednio 32 i 33 tys. zł), przy czym Mii ma nadwozie trzydrzwiowe, a za dodatkową parę otworów w karoserii trzeba dorzucić 1500 zł.
Natomiast absolutną niespodzianką jest cena Hyundaia i10, w podstawowej wersji zdecydowanie najwyższa w tym gronie, bo wynosząca prawie 36 tys. zł. Owszem, Hyundai łagodzi nieco szok, umieszczając w cenniku, jako opcję, pakiet klimatyzacja plus radioodtwarzacz za 2500 zł, jednak cenę i10 trudno uzasadnić czymkolwiek poza tym, że najwyraźniej nadeszły czasy, w których Hyundai zaczyna się cenić. Zaskoczenie z drugiego końca skali przyszykował za to Ford, bijąc wszystkich ofertą Ka startującą od niecałych 26 tys. zł, do tego z identyczną jak u Hyundaia możliwością dokupienia klimatyzacji oraz radioodtwarzacza CD/MP3. A więc Ford o 10 tys. zł tańszy od Hyundaia.
Kabiny – dobrze, coraz lepiej
Cała oryginalność kabiny Seata zaczyna się i kończy na bardzo zgrabnej, trójramiennej kierownicy. Niezłym detalem są też lakierowane na kolor nadwozia listwy na drzwiach – w stylu starych, tanich maluchów, jednak w wypadku Mii dobrze pasujące do kabiny. Z kolei deska rozdzielcza Hyundaia i10 w ogólnych kształtach przypomina tę z bratniej Kii Picanto, przy czym z nieco lepszym jakościowo wykończeniem. Ogromną zaletą Hyundaia jest przestrzeń, której zwłaszcza z tyłu jest więcej niż w wypadku pozostałych (zwłaszcza Forda i Fiata). Dwie pary drzwi i10 Znakomite – zegary Forda są superczytelne, z atrakcyjną grafiką i wyraźnym, biało-czerwonym podświetleniem zapewniają świetny dostęp do kabiny, a na deser bagażnik Hyundaia jednym litrem pokonuje przestrzeń bagażową Seata, by z wynikiem 252 l okazać się w tym gronie największym.
W wypadku Forda kabina nie pozostawia wątpliwości, co do pochodzenia – deska rozdzielcza jest typowo fiatowska, z dźwignią zmiany biegów wyrastającą z konsoli. Detale wykończeniowe są jednak charakterystyczne dla Ka i nawiązują do innych modeli marki. Pierwszorzędne wrażenie robią zegary Forda – superczytelne, z grafiką o idealnej ostrości i w świetnej biało- czerwonej kolorystyce.
Natomiast całej trójce małej lekcji stylu udziela Fiat Panda, z najbardziej oryginalnie zaprojektowanym wnętrzem. Deska rozdzielcza wygląda na szerszą niż jest, co poprawia poczucie przestronności, a przez całą kabinę przewija się motyw zaokrąglonych kwadratów – od elementów obsługi, przez kierownicę, zegary, obudowy głośników, ozdoby na tapicerce siedzeń, aż po przetłoczenia na podsufitce. Na dodatek Fiat w bardzo udany sposób gra w kabinie Pandy kolorami, pokazując, że nawet zwykłe wnętrze niedrogiego malucha może być oryginalne.