auto motor i sport 5/2005
Trudno przebić się będąc najmniejszym w rodzinie. Kłopoty potęgują się, gdy starsze rodzeństwo jest utalentowane. Fiesta zawsze pozostawała w cieniu Focusa i Mondeo, chociaż to ona - z racji niższej ceny - "robi" w Fordzie ilość w statystykach sprzedaży.
Testowany egzemplarz - w podstawowej wersji wyposażenia - kosztuje 45 660 zł. Dużo jak za najmniejszy samochód w ofercie Forda. Humor zdecydowanie poprawia się na myśl, że za te pieniądze otrzymuje się auto niemal kompletnie wyposażone. Nie tylko jeśli chodzi o wynalazki podnoszące komfort (np. klimatyzacja czy elektrycznie regulowane szyby), ale również w zakresie bezpieczeństwa (4 poduszki powietrzne i ABS z EBD). Do pełni szczęścia pozostaje już tylko doposażyć Fiestę w jeden z czterech dostępnych radioodtwarzaczy (w cenie od 900 zł do 2 800 zł) i lakier metalizowany (dopłata 1 600 zł).
Uzbrojona w radio z odtwarzaczem CD za 1 900 zł, lakier metalizowany oraz pakiet wyposażenia, na który składają się podgrzewana przednia szyba, elektrycznie regulowane i podgrzewane lusterka, przednie światła przeciwmgielne i 15-calowe obręcze kół z lekkich stopów (dopłata za cały pakiet wynosi 2 400 zł), a także w... popielniczkę szumnie zwaną pakietem dla palących (dopłata 40 zł) - testowana Fiesta jest warta 51 600 zł. Mając taką kwotę można już myśleć o Focusie - nowym, drugiej generacji i większym oraz bardziej komfortowym i lepiej wykonanym niż Fiesta.
Jeśli ktoś dalej upiera się, że małe jest piękne i jednocześnie za podobną cenę nie chce większego, nie będę go od tego odwodził. Małe samochody już dawno przestały być małe i oferują naprawdę sporo. Nie tylko w zakresie przestronności wnętrza, ale także pod względem właściwości jezdnych czy komfortu jazdy. Fiestą całkiem wygodnie może podróżować czworo dorosłych osób, nie mówiąc o dzieciach na tylnej kanapie. Gdy trzeba, to i piąty pasażer się zmieści, ale wtedy z tyłu panuje ścisk. Zagłówków i bezwładnościowych pasów bezpieczeństwa starczy dla wszystkich.