Dłuższy kontakt z jednym autem sprawia, że przyzwyczajamy się do niektórych jego wad i dostrzegamy sens w nieprzemyślanych na pierwszy rzut oka rozwiązaniach. Weźmy np. zestaw głośnomówiący Bluetooth w testowym Hyundaiu i40. Owszem, irytuje podczas pierwszego łączenia z telefonem, bo trwa ono dłuższą chwilę i trzeba je wykonać na postoju. Ale potem nie musisz już przebijać się przez pokładowe menu, tylko wybierasz kontakt lub numer głosem, a komputer odgaduje o kogo chodzi, nawet jeśli zaczniesz wymieniać skomplikowane nazwiska.
Doceniliśmy z biegiem czasu przycisk otwierania bagażnika ze środka kabiny. Spodobało nam się też, że można wysiąść z auta i zamknąć je, zostawiając otwarty bagażnik. Po wyjęciu pakunków wystarczy łokciem opuścić pokrywę bagażnika, by całe auto pozostało zamknięte. Plusy i40 dostaje za gniazda aux i USB, za które nie trzeba dopłacać, co w tej klasie aut wcale nie jest oczywiste. I za dobrze wyciszoną kabinę, która pozwala na relaks podczas dłuższej podróży.
Z drugiej strony „koreańczyk” denerwuje szczególikami, które przeoczono na etapie projektowania. Albo pominięto celowo, żeby było taniej. Bo jak inaczej ocenić to coś na kierownicy, co w cenniku nazwano skórą, a co po pięćdziesięciu tysiącach kilometrów jest już brzydko przetarte? Albo zawiasy bagażnika, które wnikają w głąb i gniotą torby, a przy tym nie mają siły, by utrzymać pokrywę w innym położeniu niż to, gdy jest całkowicie podniesiona? No i radio, które wyłącza się momentalnie, gdy zgasisz silnik – nie pozwoli posłuchać do końca wiadomości na podjeździe pod domem. Szkoda, że konstruktorzy pozwolili sobie na takie niedoróbki. Jasne, to drobiazgi, ale w aucie kosztującym ponad 100 tysięcy złotych nie ma na nie miejsca.
Podgrzewana kierownica w aucie tej klasy to rzadkość.
Miejsca nie powinna mieć także znaczna wrażliwość nadwozia na podmuchy bocznego wiatru, które są szczególnie uciążliwe podczas autostradowej jazdy na otwartej przestrzeni. Rozczarowało nas też zachowanie auta podczas odjęcia gazu przy szybkim pokonywaniu zakrętu – opóźniona reakcja na dociążenie przodu i odciążenie tyłu w zakręcie prowadzi do zerwania przyczepności tylnych kół i kończy się poślizgiem. Owszem, ESP reaguje i szybko hamuje auto, ale gdyby nie kontra kierownicą, auto opuściłoby swój pas ruchu. Oczekiwalibyśmy, że elektronika zadziała szybciej i bardziej zdecydowanie. Nie mielibyśmy nic przeciwko takiemu zachowaniu, gdyby chodziło o narowistego hatchbacka, ale rodzinnej limuzynie to nie przystoi.
Elegancki Hyundai ma za to wszystkie elementy podkreślające troskę o komfort podróżujących. Od obszernej kabiny, z mnóstwem miejsca dla pasażerów zasiadających z tyłu na kanapie począwszy, przez komfortowo zestrojone zawieszenie i wydajny układ ogrzewania, na takich szczegółach jak elektrycznie sterowany fotel kierowcy i podgrzewana kierownica skończywszy. Zabrakło nam tylko podgrzewania foteli i bardziej współczesnego sprzętu multimedialnego. Współczesnego tzn. takiego, który pozwoli na wykorzystanie dobrodziejstw internetu. W i40 to niemożliwe, nawet gdy wydasz dodatkowe sześć tysięcy złotych na fabryczną nawigację. Szkoda.
Za to nie ma „szkody”, gdy spojrzy się na teoretyczną utratę wartości auta po kilku latach eksploatacji – program Info-Ekspert, z którego korzystają rzeczoznawcy samochodowi informuje, że po roku użytkowania i40 ma ponad 72% początkowej wartości, a po dwóch – 63%. To szacunki dla normalnie eksploatowanych samochodów. W wypadku naszego egzemplarza ekstremalne użytkowanie odcisnęło swoje piętno – wielu kierowców, przebieg większy prawie dwukrotnie od standardowego i ślady walki w gęstym ruchu ulicznym (szczególnie w postaci ostatniego, dobrze widocznego wgniecenia na trzech elementach nadwozia) sprawiły, że na koniec testu rzeczoznawca wycenił naszego Hyundaia na 57 200 zł. Tu warto jednak zaznaczyć, że kalkulatory uważają nasze i40 za auto dwuletnie – pierwsza rejestracja miała miejsce jeszcze w grudniu 2012 roku.
Żegnamy i40 polecając go tym, którzy szukają przestronnego, sensownie poskładanego samochodu o oryginalnej stylizacji. I potrafią przyzwyczaić się do jego drobnych wad.
Fakty i opinie
> co o Hyundaiu i40 mówi ekspert
Artur Dzierża - rzeczoznawca samochodowy
Hyundai ustrzegł się poważnych usterek, ale w kilku szczegółach widać oszczędności – widoczne ślady „sączenia” na połączeniu przewodów paliwowych w okolicy filtra paliwa mogą sugerować niską jakość uszczelnienia przewodów, co z czasem może skończyć się zapowietrzeniem układu i kłopotami z rozruchem silnika. Również wżery na powierzchni tarcz hamulcowych kół tylnej osi sugerują, że tworzywo, z którego wykonano tarcze nie jest najwyższej jakości. Ogólnie jednak i40 robi dobre wrażenie, stan poszczególnych podzespołów nie budzi zastrzeżeń, elementy eksploatacyjne nie zdradzają nadmiernego zużycia, a poziomy płynów eksploatacyjnych są w normie.