Hyundai i40: test na długim dystansie - czas start!

W redakcyjnej stajni pojawił się kolejny zawodnik. Przez najbliższe pół roku Hyundaiowi i40 zafundujemy ścieżkę zdrowia mierzącą 50 tysięcy kilometrów.

Aktualne ceny nowych samochodów:
 
JUŻ OD 46 800 PLN
Dostępne nadwozia: hatchback-5
SPRAWDŹ OFERTY

Kolejny „koreańczyk” w naszym teście, po pożegnanej w zeszłym miesiącu Kii Cee’d, jest przedstawicielem o oczko wyższego segmentu aut – klasy średniej, w której zajmuje 10. miejsce pod względem sprzedaży w pierwszym półroczu tego roku.

Polscy klienci najczęściej wybierają wersję z dwulitrowym silnikiem benzynowym, a do nas trafiło auto ze 136-konnym dieslem o nietypowej pojemności 1,7 litra. Inne auta tej klasy mają zwykle dwulitrowe silniki o mocy około 150 KM, więc wydaje się, że pod względem osiągów i40 jest na straconej pozycji, ale rzeczywistość zweryfikuje tę tezę. Na razie zużycie paliwa w trasie spadające nawet do około 4,5 l/100 km osładza nam gorycz wynikającą z niezadowalających wyników przyspieszenia – 10,3 s do setki trudno uznać za dobry wynik.  

Na razie nasz Hyundai pali średnio 5,9 l/100 km

Natomiast pochwały Hyundai zbiera od wszystkich pasażerów. Słuszny rozstaw osi (2770 mm) został bardzo dobrze wykorzystany i zarówno z przodu, jak i z tyłu miejsca jest aż nadto. Nawet jeśli na kanapie usiądą trzy osoby, nie można mówić o ciasnocie. Zamiast tunelu środkowego jest tylko niewielkie przetłoczenie podłogi i siedzący na środku nie musi się zastanawiać, co zrobić ze stopami. Kierowcy chwalą łatwe w obsłudze „centrum zarządzania światem”, narzekają tylko na niezbyt dopracowane sparowanie telefonu z zestawem głośnomówiącym – nie wiadomo dlaczego system wymaga używania komend głosowych. I tu ciekawostka – menu przygotowano w języku angielskim, ale lektor wydający systemowe polecenia może mówić po polsku.

W przypadkach takich jak nasz, tzn. w sytuacji, gdy autem jeździ wielu, często zmieniających się prowadzących, dużym minusem jest elektryczne sterowanie fotela kierowcy. Można go dopasowywać do sylwetki regulując w 10 kierunkach, ale oznacza to, że każdy wsiadający „za kółko” musi poświęcić na to sporo czasu. Regulacja mechaniczna sprawdziłaby się dużo lepiej. Sytuację odrobinę poprawiłaby pamięć ustawień, ale tę Hyundai zarezerwował dla topowej odmiany – Premium. Zresztą, w sytuacji, gdy mamy więcej niż trzech kierowców, bo tyle ustawień zwykle da się zapisać, pomogłoby to tylko częściowo.

Plus, ale i od razu minus należy się Hyundaiowi jeszcze za bagażnik. Jest obszerny – ma 525 litrów pojemności, ale niezabudowane zawiasy wnikają do wnętrza i trzeba mieć to w pamięci wykorzystując przestrzeń ładunkową „po sufit”, by nie pognieść bagaży.

Już pierwszego dnia, gdy koreańska limuzyna pojawiła się na naszym parkingu rozgorzał spór na temat jej stylizacji. Wszyscy zgodzili się, że i40 wygląda świetnie z tyłu – napompowane nadkola, wyciągnięte głęboko w nadkola lampy, masywny zderzak z udawanym dyfuzorem i dwie końcówki wydechu sprawiają, że samochód prezentuje się elegancko i wygląda na furę z ikrą.

Spieramy się, jak duże felgi powinien mieć i40, bo 16-tki, które są teraz, okazują się zdecydowanie za małe i schowane głęboko w nadkolach, przez co wcale nie zdobią auta. Najwięcej kłopotu mamy z oceną przodu nadwozia – jedni mówią, że wygląda nowocześnie i dzięki charakterystycznym, powykręcanym światłom do jazdy dziennej jest nie do pomylenia. Drudzy uważają, że jest przekombinowany i nie przystaje do eleganckiego tyłu. O werdykt poprosimy koleżanki z redakcji „Women’s Health”.

Po pierwszych kilku tysiącach kilometrów zaliczonych za kierownicą i40 kierowcy sygnalizują problemy ze stabilnością przy wyższych prędkościach i podatność na boczny wiatr, narzekają też na zawieszenie hałasujące na poprzecznych nierównościach. Będziemy sprawdzać, czy testujący są przewrażliwieni, czy faktycznie Hyundai mógł zrobić coś lepiej. Na plus i40 trzeba zaliczyć dobre wyciszenie kabiny i rzadkie wizyty na stacjach paliw. Kolejnych wad i zalet szukamy – będziemy o nich informować na bieżąco.

 

Cechy szczególne 

Jeździć będziemy egzemplarzem w środkowej z pięciu odmian wyposażenia – Comfort Plus. Na całkiem obszernej liście wyposażenia seryjnego znalazła się m.in. dwustrefowa klimatyzacja automatyczna, tempomat, zestaw bluetooth, przednie światła ksenonowe, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, elektrycznie regulowany fotel kierowcy i 16-calowe felgi z lekkich stopów. Z ciekawostek mamy podgrzewaną kierownicę, a nie mamy podgrzewanych foteli. Jak zwykle w azjatyckich markach, lista płatnych dodatków jest krótka i oprócz lakieru metalizowanego obejmuje nawigację, dach panoramiczny i automatyczną skrzynię biegów. W naszym aucie jest tylko pierwszy element – karoseria pokryta metalizowanym lakierem Blue Spirit. Z ceną bazową 106 100 zł za odmianę z wysokoprężnym silnikiem 1.7 o mocy 136 KM powiększoną o 2300 zł dopłaty za lakier Hyundai wcale nie znajduje się wśród najtańszych przedstawicieli swojej klasy.

 

„Proszę nie przesadzać z podgrzewaniem kierownicy, bo wolant mocno się grzeje... A na pierwszy przegląd zapraszam przy przebiegu 30 tys. km” – to co ważne już wiemy, więc w drogę!

amis

Zobacz także:
Zobacz również:
REKLAMA