Mokka drugiej generacji bazuje ma płycie podłogowej Opla Corsy i jest o prawie 13 cm krótsza od poprzedniczki i ma o 2 cm większy rozstaw osi. O ile niektóre miejskie SUV-y długości ok. 4,1 m prezentują się jak wielkie resoraki, o tyle najmniejszy SUV Opla wygląda jak rasowy samochód i wydaje się większy niż jest w rzeczywistości. Zasługa w tym nie tylko bardzo dobrych proporcji nadwozia z krótkimi zwisami, ale również detali stylistycznych, które optycznie powiększają ją z profilu i poszerzają oglądaną z przodu. Mokka wygląda zarówno na większą, jak i na droższą niż jest naprawdę, chociaż do najtańszych nie należy. Ceny zaczynają się od 80 tys. zł i kończą na 120 tys. zł. Lakierowane na czarno i na wysoki połysk elementy nadwozia, czarny nie tylko dach, ale także pokrywa silnika, ozdobna listwa nad linią okien w kontrastowym kolorze – wszystko razem sprawia, że ma się wrażenie obcowania bardziej z produktem klasy premium niż z popularnym.
Szerokie, wysokie i szerokootwierające się przednie drzwi umożliwiają łatwy dostęp do przednich foteli. Do tyłu nie wsiada się tak wygodnie, bo górną linię drzwi wyznacza ozdobna listwa, a nie krawędź dachu. Dość mocno schylać się trzeba zarówno podczas wsiadania, jak i wysiadania. Z przodu, po zajęciu miejsca na wygodnych fotelach, miejsca jest sporo we wszystkich kierunkach. Z tyłu – wszędzie go brakuje, jeśli ktoś zakłada, że Mokka może pełnić rolę pełnoprawnego 5-osobowego samochodu, którym bez problemu może podróżować czworo dorosłych osób. Wtedy żadnej nie będzie wygodnie. Jeżeli miejsce z tyłu jest zarezerwowane dla dzieci, będą zadowolone. Nawet jeśli w porównaniu z poprzedniczką wnętrze nowej Mokki urosło jedynie o milimetry, przy wyraźnie zmniejszonej długości nadwozia i tak jest to dobry wynik. Pojemność bagażnika skurczyła się przy tym o zaledwie 6 litrów.

Wnętrze – nowoczesne i ergonomiczne
Kierowcy, przynajmniej w pierwszej chwili, mogą poczuć się przytłoczeni przez dwa ekrany – 12- i 10-calowy – optycznie połączone w jeden „kombajn”. Na większym, umieszczonym centralnie przed kierowcą, wyświetlają się wskaźniki i informacje dotyczące jazdy. Mniejszy obsługuje multimedia, nawigację itp. Pod nim, na honorowym miejscu, umieszczono zestaw klasycznych klawiszy, które zapewniają szybki dostęp do podstawowych funkcji. W jego centralnym miejscu znajduje się również klasyczne, wygodne w obsłudze pokrętło do regulacji głośności. Gratulacje dla Marka Adamsa i Opla w ogóle za to, że nie poszli w dotykowe pola, elektroniczne suwaki itp. Samochód to nie tablet, który obsługuje się leżąc na sofie. Pochwały należą się także za intuicyjną obsługę klimatyzacji – w 3 pokrętła i kilka przycisków łatwo trafić nawet bez odrywania wzroku od drogi.
Jedyne, co pod względem obsługi udało się słabo, to sterowanie trybami pracy automatycznej przekładni, które w nowym Oplu Mokka jest identyczne, jak w np. nowym Citroënie C4. Włączenie trybu D wymaga jedynie krótkiego przyciągnięcia dźwigni w kierunku do tyłu. Aby wrzucić bieg wsteczny, trzeba dźwignię pchnąć do przodu i przez chwilę przytrzymać. Najbardziej można zdziwić się podczas manewrowania – w czasie szybkiego przełączania trybów jazdy między D i R. Jeśli nie przytrzymamy dźwigni dostatecznie długo w pozycji R, aktywnym trybem jazdy pozostanie D. Patrzymy się już do tyłu, puszczamy hamulec, a samochód… jedzie do przodu. Bardzo niemiłe uczucie, chwila nieuwagi może skończyć się kolizją.
|
Komentarze