Podbić serca tylu kobiet udało się niewielu. Spośród ponad 12 milionów klientów, którzy zdecydowali się na zakup modeli 205 i 206, większość to właśnie przedstawicielki płci pięknej, zachwycone niezwykłą stylizacją, jaką w swoich czasach wyróżniały się małe Peugeoty. Mimo szerokiego "uśmiechu na twarzy", sukcesu tego nie powieliła "207" - sprzedawała się lepiej niż przyzwoicie, ale do wyników swoich protoplastów brakuje jej sporo. Sześć lat po jej premierze Francuzi wytaczają więc nową broń - model 208. Ambitnie zapowiadają, że historię swej marki będą teraz dzielić na okres przed i po "208". I chyba coś w tym jest.
Podczas testu każdego auta, które trafia do naszej redakcji bacznie przyglądamy się, czy przyciąga wzrok ludzi mijanych na ulicach. Zwykle poziom zainteresowania rośnie proporcjonalnie do ceny i klasy auta. Za mniej epatującymi luksusem modelami klasy D czy kompaktami oglądają się głównie mężczyźni, którzy "z natury" śledzą rynek samochodów i dostrzegają nowości. Przyciagają one ich uwagę chyba w ten sam naturalny sposób, co ubrania z nowej kolekcji H&M, czy innej Zary, które momentalnie dostrzegają panie. Na nowe maluchy uwagę zwraca mało kto, chyba że nadwozie pokryto lakierem w bijącym w oczy kolorze. Testowa "208" zdecydowanie wyłamała się z tego schematu. Jej czerwono-czarnego lakieru do krzykliwych zaliczyć nie można, a i tak przyciągała wzrok przechodniów. I nie ma się co dziwić, bo to naprawdę ładne auto. Wzorem modelu 508, francuscy projektanci poprowadzili stylizację nadwozia w kierunku wyznaczonym przez koncepcyjny SR1, pokazany w Genewie w 2010 roku. Zniknął wielki wlot powietrza w zderzaku, pojawiło się sporo chromu i wiele przetłoczeń, podkreślających ostrą, dynamiczną linię nadwozia. Twoja żona na pewno ją pokocha.
Tak samo, albo jeszcze mocniej, zachwyci ją wnętrze francuskiej nowości z lwem na masce. Wzornictwa kabiny "208" nie sposób porównać z czymkolwiek, co dotąd mogliśmy oglądać w motoryzacyjnym świecie. Owszem, podstawowe elementy są bez zmian - kierownica tam gdzie trzeba, za nią zestaw zegarów, a po prawej konsola centralna. Do tego dwa fotele i kanapa. Wszystko to jednak podano w taki sposób, że wydaje Ci się, że auto, w którym siedzisz to model koncepcyjny, wprowadzony do produkcji w momencie, gdy odpowiedzialni za finanse szefowie Peugeota wyjechali na urlop. Zero nudy i "zwykłości", za którymi kryje się cięcie kosztów w produkowanych w milionach egzemplarzy popularnych autach. Kierownica jest zaskakująco mała, prawie jak w gokarcie, i ma kształt elipsy. Zegary przeniesiono wysoko pod szybę, dzięki czemu nie patrzysz na nie "przez kierownicę", ale ponad nią. Konsola centralna? Zapomnij o przesadnie oprzyciskowanych panelach, które zwykle wydłużały listę minusów w naszych testach. W "dwieścieósemce" liczbę przycisków ograniczono do minimum - osiem odpowiada za obsługę dwustrefowej klimatyzacji, dwa pozostałe to "dziękowanie" i obsługa centralnego zamka, a resztę załatwia ekran dotykowy o przekątnej sięgającej 7 cali. To dzięki niemu błyskawicznie ogarniesz nawigację, sprzęt audio i będziesz na bieżąco ze wskazaniami komputera pokładowego - i to bez studiowania opasłej instrukcji obsługi. Niestety, ekstras ten dostępny jest w standardzie dopiero w najwyższej wersji wyposażenia (Allure). W podstawowej (Access) w jego miejscu znajduje się "dziura" na radio 1DIN, a w średniej (Active) na zwykły radioodtwarzacz trzeba wydać dodatkowe 1500 zł. I tu ciekawostka: Peugeot idzie z duchem czasu i do lamusa każe odłożyć płyty CD. Oddaje do dyspozycji dwa gniazda USB, pozwala na streaming audio za pośrednictwem Bluetootha, ale za odtwarzacz CD każe sobie dodatkowo zapłacić 400 zł.