Z powodzeniem mogłaby być sprzedawana w dyskoncie. Gdyby tak się stało, nie powinna jednak stać na stoisku z "budżetowymi" nalewkami pośledniej jakości, tylko obok niezłych jakościowo soków, czy jogurtów. Dlaczego? Bo Logan to towar markowy. Decydując się na niego, klient dostaje to coś ekstra i za niewielkie pieniądze - ogromny bagażnik, w którym może znaleźć się dodatkowa kanapa, dostępna za dopłatą 1800 zł do odmian Ambiance i Laureate z silnikami 1.6, 1.6 16V i 1.5 dCi. Za lepiej wyposażoną, 7-miejscową odmianę Ambiance z 8-zaworową jednostką benzynową Dacia wystawia paragon z kwotą 40 750 zł. Oznacza to, że na jedno miejsce siedzące trzeba wydać 5 821 zł. Na naszym rynku pod względem zagospodarowania wnętrza, nie licząc ogromnych i bardzo drogich vanów, może się z nią równać tylko 7-osobowe Doblo - za wersję z 1,3-litrowym turbodieslem Fiat żąda 62 100 zł.
Od reszty "niewielkich autobusów" Logana MCV dzieli przepaść, i to nie tylko cenowa. Gdzieś pośrodku - między vanami i Dacią - znajduje się jeszcze Peugeot 307 SW za 69 000 zł, czyli kwotę o połowę większą od tej, którą trzeba wydać na naszą bohaterkę. Ceny 7-osobowych vanów wahają się w granicach 75-80 tys. zł (Opel Zafira, Toyota Corolla Verso, Citroën Grand Picasso). Problem jednak polega na tym, że każde z wyżej wymienionych aut to tak naprawdę 5+2 - oznacza to, że o wygodnym podróżowaniu nimi mogą mówić pasażerowie dający się policzyć na palcach jednej dłoni, a nie dwóch, jak w wypadku naszego "rumuna". Działa to też w drugą stronę - na niekorzyść Logana przemawia dość uboga lista wyposażenia dodatkowego. O ile brak skórzanej tapicerki, czy klimatyzacji automatycznej można spokojnie zaakceptować, o tyle nieobecność układu kontroli trakcji czy kurtyn powietrznych trzeba zapisać Loganowi na minus. Ale to akurat nie powinno nikogo dziwić.
Clou programu stanowi zagospodarowanie wnętrza. Zacznijmy od bagażnika - gdy wyjąć fotele trzeciego rzędu, a kanapę postawić za fotelami kierowcy i pasażera, przestrzeń ładunkowa Dacii powiększa się do gargantuicznych rozmiarów (2350 l, po dach), co jest wynikiem tylko o 250 litrów gorszym od uzyskanego przez prawie dostawcze Renault Kangoo. Oznacza to, że autem można przewieźć na przykład pralkę czy lodówkę. Na dodatek pakowanie dużych przedmiotów ułatwiają dwuskrzydłowe drzwi tylne (niczym w dostawczakach), które można otworzyć pod kątem 180 stopni. Przy normalnym układzie siedzeń (kanapa trzeciego rzędu w garażu) do dyspozycji mamy aż 700 l, czyli tyle samo, co na przykład w dwóch Toyotach Auris. Znacznie gorzej sytuacja wygląda, gdy na pokładzie wieziemy komplet pasażerów. Wtedy zostaje 198 l - to i tak o 28 litrów więcej niż mieści bagażnik popularnego Seicento - i wystarczająco dużo, by pomieścić dwie walizki. Ale gdzie umieścić te, należące do pozostałych podróżujących osób?
Komentarze
auto motor i sport, 2007-12-20 11:45:06
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?