Linea, Corolla, Focus, Civic, Lancer, Tiida, Astra, Cruze, Jetta, Mazda 3 plus Octavia na dokładkę. Ci, którym w głowie wariant "czworo drzwi plus bagażnik" w kompaktowym rozmiarze - mogą teraz wybierać do upojenia. Tego upojenia częścią staje się właśnie Renault Fluence.
W porównaniu z hatchbackiem Mégane, sedan jest o ponad 30 cm dłuższy, ale to stosunkowo niewiele mówi. Bardziej poglądowe jest inne zestawienie - otóż Fluence jest w każdą stronę większy niż Laguna poprzedniej generacji, do tego o jakieś 100 kg lżejszy, ma o 100 l większy bagażnik i z takim samym silnikiem pod maską ma lepsze osiągi przy niższym zużyciu paliwa. Świat jednak idzie do przodu.
Z zatkniętą za wycieraczkę ceną na poziomie 55 tys. zł oraz wyposażeniem, które pod względem bezpieczeństwa nie pozostawia nic, a pod względem komfortu niewiele do życzenia, produkowany w Turcji Fluence prezentuje się bardzo konkurencyjnie. W ofercie są dwa silniki - benzynowy 1.6 (110 KM, jak w modelu testowanym) i turbodiesel 1.5 dCi (w odmianach 85 i 105 KM). W standardzie jest sześć poduszek, układ stabilizacji, klimatyzacja, radioodtwarzacz rozumiejący język MP3 oraz drobnica w postaci elektryki lusterkowo-okiennej, komputera pokładowego i paru innych. W zasadzie wystarczy dołożyć alufelgi i metalik - wygląd auta zawsze poprawia samopoczucie - by mieć zestaw niezbędny do funkcjonowania.
Pod względem technicznym Fluence wywodzi się wprost od Mégane (który wywodzi się od poprzedniego Mégane), mając to samo podwozie, tyle że ze zwiększonym o 6 cm rozstawem osi. Układ zawieszenia jest bardzo typowy i wykorzystuje kolumny McPhersona z przodu oraz poczciwą belkę skrętną z tyłu. Nadwozie ma bardzo harmonijne proporcje, smukłe linie, a bardzo dobry efekt wizualny dają zabiegi, mające na celu optycznie poszerzyć i obniżyć nadwozie - zachodzące na błotniki reflektory i tylne lampy, szeroki wlot powietrza z przodu oraz przetłoczenie na tylnym zderzaku. Sama stylizacja jest konserwatywna i bardzo dobrze, bo w aucie tego typu designerskie ekstrawagancje mogłyby nie znaleźć zrozumienia u klientów.
Naczelna idea jest taka, żeby między czworgiem drzwi zamknąć jak najwięcej powietrza, a pod pokrywą bagażnika uwięzić przynajmniej pół metra sześciennego przestrzeni. I pod tym względem trudno nie uznać Fluence za sukces. Kabina jest bardzo przestronna, porządnie przeszklona i z wygodnymi fotelami. Tworzywa i jakość wykonania okazują się jak w Mégane, czyli bardzo dobre. Dostęp do tyłu jest bezproblemowy, siedziska kanapy dobrze wyprofilowane i nawet wysocy nie będą marudzić na brak miejsca w którymkolwiek kierunku. O ile tylko fotele nie będą ustawione w najniższej pozycji, co mocno ogranicza miejsce na stopy tym z tyłu, o tyle cztery dorosłe osoby będą miały świetne warunki do podróży. Renault po swojemu dodaje, że łączna pojemność schowków w kabinie wynosi 23 l, czyli dwa spore wiadra. Gdyby przy okazji płynny był i bagaż, do bagażnika można byłoby wlać kolejne 530 litrów, a dzięki składanej (i dzielonej) kanapie miałby on okazję swobodnie przelać się do kabiny. Zastanawia tylko, że przy zamykaniu bagażnika nie ma za co chwycić pokrywy.