Przybywa z mrocznej strony świata, przynosi zamęt i strach. Wbija się ostrym dziobem w zwykły ruch drogowy, wżera w siatkówkę oka każdego, kto choć raz go ujrzy. Niesie jasne przesłanie - gdyby samochody miały swój Hollywood, Lamborghini Reventon grałoby w nim rolę czarnego charakteru.
Czy w ogóle sportowy samochód może wyglądać aż tak bezczelnie agresywnie? Czy może kokietować tą agresją, wręcz ją celebrować? Czy można go za to jeszcze wynosić pod niebiosa, składać mu hołdy? W każdym razie na ostatnim salonie samochodowym we Frankfurcie mało kto potrafił oprzeć się fascynacji Lamborghini Reventonem (wymawia się Rebentonn) - czy to z zachwytu, czy z powodu konsternacji.
Gdy ogląda się Pagani Zondę odczucia są bardziej jednoznaczne - z podziwem i wzruszeniem człowiek zbliża się do tego architektonicznego cudu z baśni tysiąca i jednej mocy. Jeśli Reventon jest szwarccharakterem, to Zonda F księciem z bajki.
Bajeczne są też ich ceny. Pagani nie wyjedzie za próg manufaktury dla koneserów w północnowłoskim San Cesario sul Panaro, jeśli wcześniej na konto firmy nie wpłynie 585 800 euro, Lamborghini wyściubi nos poza hangar w sąsiednim Sant'Agata Bolognese dopiero po zapłaceniu przez przyszłego właściciela 1,19 miliona euro. W sumie ma powstać zaledwie 20 egzemplarzy Reventona plus jeden jako eksponat dla zakładowego muzeum.
Także "mistrz karbonu" Horacio Pagani zatrzyma sobie na boku egzemplarz swojego bolidu z włókna węglowego, nim wiosną tego roku zakończy się jego produkcja i powstanie zupełnie nowy model. W ciągu dziewięciu lat Argentyńczyk Zonda zbudował 100 egzemplarzy, udowadniając, że nie jest efemerydą czy kimś przypadkowym w gronie wytwórców aut "nie z tego świata".
Zonda korzysta z rozwiązań zaczerpniętych ze stuletniej historii wyścigów 2/2008 samochodowych - metalowe dźwigienki włączników, pionowo umieszczone pedały, kierownica z drewna, skórzane paski, stalowa rama pomocnicza. Ma też koła z centralną nakrętką, amortyzatory rodem z "wyścigówek", ruchomy spoiler z tyłu i kabinę z włókna węglowego. Wymuskana stylistycznie Zonda F, coś na kształt auta wyścigowego grupy C poddanego obróbce przez Gucciego, usypia czujność swoich przeciwników, po czym dwornie się kłania i ustanawia nieoficjalny rekord przejazdu po północnej pętli Nürburgringu (7.27,82). Czy libero jakiejkolwiek drużyny zlekceważyłby Davida Beckhama tylko dlatego, że ten rusza do ataku na linię obrony modnie ufryzowany?
Komentarze
auto motor i sport, 2010-04-30 09:56:18
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?