Niby ma 17-calowe „alusy” oraz LED-owe światła, ale srebrny kolor sprawia, że to auto po prostu gubi się w tłumie. Ot, kolejne kompaktowe kombi. Kolor nadwozia można przecież jednak wybrać inny, a zalety tego auta pozostaną. Leon plusuje za wygodne fotele, które można niżej niż u konkurentów (np. w Peugeocie 308) opuścić, przestronną tylną kanapę i praktyczny podłokietnik, który nie przeszkadza w mieszaniu dźwignią skrzyni biegów. Dobre noty za dynamikę i fantastyczne za spalanie zbiera silnik 1.6 TDI.
Moment nieuwagi na redakcyjnym parkingu wystarczył, żeby Leon musiał wskoczyć w dojazdowe ogumienie (standard w wersji Style). Obtarcie oryginalnej opony o krawężnik zaowocowało komunikatem komputera, który wskazywał na jej niewłaściwie ciśnienie. Na Pirelli Cinturato P7 225/45 R17 z rocznika 2014 musielibyśmy czekać 5 dni, dlatego wzięliśmy „od ręki” gumę z 2011 roku.

Przez ostatni miesiąc na liczniku Leona przybyło nieco ponad 6500 km – jak na nasze normy, to niezbyt wiele. Wciąż doceniamy genialnie niskie zużycie paliwa przez silnik 1.6 TDI, które waha się w granicach 5-6 l/100 km. Podoba nam się też to, że system multimedialny Leona wyświetla na ekranie zdjęcia kontaktów z telefonu, a także ikony stacji radiowych.
W przeciwieństwie do kończącej u nas służbę „308”, Leona oszczędzają ataki zwierząt. Czyżby przewody z kuchni hiszpańskiej nie były tak smakowite jak te z francuskiej? Z uwagi na to, że do Leona co chwilę wsiada inny kierowca o innym wzroście, podoba nam się fakt, że podczas ustawiania lewego lusterka symetrycznie do niego ustawia się też prawe. Ma to ułatwić i skrócić czas przygotowywania auta do jazdy.

Mniej więcej przy przebiegu 29 tys. km komputer zaczął przypominać o planowanym przeglądzie, na który udaliśmy się przy 29 957 km. Wydaliśmy 751,07 zł – wymieniono filtr kabinowy (80 zł), filtr oleju (50 zł) i olej (269,57 zł). Diagnostyka komputerowa kosztowała 74 zł, a robocizna 277,50 zł. Podano też orientacyjną cenę kolejnego przeglądu – 963,5 zł.
Pierwsze przymrozki w czasie dojazdów do pracy nam niestraszne, bo nasz Seat ma pakiet zimowy (za 1991 zł) – oprócz podgrzewanych trójstopniowo przednich foteli i spryskiwaczy reflektorów w jego skład wchodzi system podgrzewania wody w spryskiwaczach. Mamy nadzieję, że uda nam się jeszcze przetestować skuteczność tego wynalazku w czasie naprawdę solidnych mrozów.