Rzadko przy okazji prezentacji nowego modelu tyle czasu poświęca się jednemu detalowi stylizacyjnemu. Nam kilka słów na temat dzielonych reflektorów Octavii zdradził Christian Strube, członek zarządu Skody zajmujący się rozwojem technicznym i designem. „Do tej pory przednie części nadwozia Skód były dość jednolite, Octavia jest pierwszym modelem, który z tym zrywa. Ale poczekajcie na nowe Yeti, które zobaczymy pod koniec roku” – dodał z uśmiechem. OK, Mr. Strube, poczekamy.
Tymczasem stwierdzamy, że dzielone reflektory (tak naprawdę po otwarciu maski widać, że to jeden reflektor z nałożonym nań plastikiem) sprawiły, że przód Octavii stał się nieproporcjonalny. I nawet jeśli na żywo robi lepsze wrażenie niż na zdjęciach, to... no cóż, ten model konkursów piękności wygrywać nie będzie. Kontrowersyjne reflektory całkiem nieźle wyglądają za to z bliska – dzięki temu, że Octavia po raz pierwszy może mieć światła w pełni diodowe, a to zwiększa możliwości stylizacyjne tego, co „dzieje się” wewnątrz reflektora. Szczególnie ładnie wyglądają ułożone w paski diody świateł pozycyjnych.
Od początku Octavię trudno było zaliczyć do samochodów, w których można się zakochać. Za to nie można jej odmówić funkcjonalności. Octavia przestała już być tania, choć jeśli chodzi o przestrzeń, bagażnik i zagęszczenie sprytnych rozwiązań na metr kwadratowy, wciąż daje ciut więcej niż konkurenci.
Cennik otwiera 85-konna wersja za 66 670 zł. Za samochód w wersji liftback z silnikiem 1.4 TSI (150 KM) wyposażony sensownie (klimatyzacja automatyczna, 8-calowy wyświetlacz, tempomat, czujniki parkowania z przodu i z tyłu) trzeba zapłacić prawie 92 tys. zł. A jeśli chcemy mieć jeszcze nawigację i reflektory LED, cena sięgnie 100 tys. zł. Kombi jest droższe niemal o 4 tys. zł.