Pewnie jest we włoskim jakieś przysłowie dotyczące samochodów. W którym jak w którym, ale w tym języku po prostu musi być. Takie, które mówi coś o wiecznym odradzaniu się włoskich marek. Coś w rodzaju – „Jak Alfa/Maserati/ Lancia z popiołów...” na przykład.
Stylizacja – po prostu klasa
To już trzeci raz nazwa Ghibli pojawia się w słowniku Maserati. Po dwóch modelach coupé z drugiej połowy lat 60. oraz z lat 90. Ghibli numer trzy ma dwie pary drzwi, i pomimo iż nadwozie to sto dziesięć procent klasyki, trudno od niego oderwać wzrok. Szeroka, z niesamowicie długim przodem i z bardziej kanciasto uformowaną osłoną chłodnicy, limuzyna Maserati jest odpowiednikiem garnituru na kołach. Jest nie tyle w stylu Mercedesa klasy E czy BMW serii 5, co raczej CLS-a i czterodrzwiowej „szóstki”.
Sto procent klasyki jest też w kabinie. Nowoczesność w postaci dużego dotykowego ekranu zajmuje miejsce jakby na drugim planie, a jedyne przełączniki jakie pozostały na widoku to te od układu klimatyzacji. Owszem, widać nieuniknione współdzielenie części – w kabinie Ghibli są elementy znane z modeli Jeepa (ekrany, niektóre przełączniki), ale to nic dziwnego. Wszystko niby jest klasyczne i przewidywalne, a jednak kierowca ma wrażenie, że siedzi w aucie wyjątkowym – i to poczucie jest bezcenne.
Technika: Mniejsze Quattroporte
Pod względem technicznym Ghibli jest tak blisko spokrewnione z większym Quattroporte, że w praktyce jest jego mniejszą (krótszą) wersją. Nadwozie długie na blisko 5 metrów i szerokie na 1,94 m oraz trzymetrowy rozstaw osi sprawiają, że Ghibli to jeden z największych samochodów w klasie biznes. W konstrukcji nadwozia wykorzystano stal z dodatkiem aluminium, elementy zawieszenia są w dużej mierze aluminiowe, jednak masa własna auta okazuje się duża (za duża). Ze zdrową porcją wyposażenia dodatkowego Maserati Ghibli waży ponad dwie tony.
Odgłosy wydechu sugerują raczej silnik na benzynę.
Każdy samochód z długim przodem i krótkim tyłem poświęca na rzecz urody wydajność aerodynamiczną. I robi to również ten model, na dodatek w dość dużym stopniu – jeśli to dla kogokolwiek ma znaczenie. Współczynnik oporu powietrza wynosi aż 0,31 (dla porównania, Mercedes CLS ma 0,28); oznacza to wyższe zużycie paliwa, zwłaszcza przy prędkości ponad 80 km/h – znowu: jeśli to dla kogokolwiek ma znaczenie.
Pierwsze Maserati z dieslem
Największą nowością jest jednak silnik, czyli pierwszy turbodiesel w historii Maserati. Jednostka 3.0 V6 powstaje w zakładach VM Motori i jest znana z Jeepa Grand Cherokee, chociaż w wersji dla Maserati ma specjalny tuning. Pisaliśmy już o tym, ale powtórzymy – autorem owego tuningu jest Paolo Martinelli, wieloletni twórca silników F1 Ferrari.
W codziennym obejściu jednostka napędowa Maserati pod każdym względem jest porządnym, współczesnym turbodieslem. Pracuje cicho i chociaż reakcje na gaz są łagodne, to w każdej chwili daje kierowcy poczucie przyjemnych rezerw osiągów. Przy silniku jest 8-biegowy automat pochodzący od ZF (znany m.in. z modeli BMW i Jaguara) – szybki i starający się możliwie najczęściej korzystać z niskich obrotów. Maksymalny moment obrotowy 600 Nm jest jak na jednostki tego typu rozwijany dość wysoko, bo od 2000 obr/min, jednak z punktu widzenia kierowcy nie ma to większego znaczenia.
Natomiast absolutnie rewelacyjny okazuje się odgłos pracy silnika, szczególnie w trybie „sport”, w którym zmienia się akustyka układu wydechowego. Basowe, rytmiczne, chwilami surowe odgłosy dochodzące z wydechu przypominają raczej coś dużego benzynowego niż turbodiesla – efekt jest najlepszy przy niskich i średnich obrotach i przy niedużym gazie.
Jednak pod względem dynamiki, osiągów i zużycia paliwa w niesamowicie wyśrubowanej klasie trzylitrowych turbodiesli jednostka Ghibli ląduje w przeciętności. Ani pod względem przyspieszenia do setki (6,8 s), ani pod względem zużycia paliwa (średnio w teście 9,7 l/100 km), ani pod względem dynamiki nie potrafi się wyróżnić; jest dobra – aż tyle i tylko tyle.
Naszym zdaniem
Roman Popkiewicz - redaktor „auto motor i sport”
Ghibli ma coś takiego, że trudno mu się oprzeć – ma klasę. I równie ważne, że nawet jeśli technika nie jest pod żadnym względem nowatorska, osiągi zwyczajne, a ekonomia przeciętna, to całość okazuje się konkurencyjna. Maserati nie stanie się oczywiście marką głównego nurtu, ale ma szansę mały kawałek świata pomalować w swoje barwy. Trzymamy kciuki, bo dobra forma Maserati to dobra wiadomość dla świata.