Drzwi zamykają się z przyjemnym kliknięciem. Przez krótką chwilę rozglądamy się po wnętrzu, w którym wszystko zdaje się służyć tylko kierowcy. Włączamy system launch control i wciskamy gaz do spodu – McLaren MP4-12C jako pierwszy podejmuje tego dnia wyzwanie. Coupé w kolorze pomarańczy przyjechało specjalnie z Wysp Brytyjskich, żeby bić rekordy i szybko wracać, w Anglii już na nie czekają. Start spod świateł to dla napędzanego na tylne koła dwumiejscowego bolidu żadne wyzwanie – V8 z podwójnym doładowaniem nie poraża wprawdzie pojemnością (3,8 l), ale jego moc budzi szacunek (600 KM).
W trybie Track kontrola trakcji pozostaje aktywna i dbając o maksymalną przyczepność napędzanych kół wyciska z silnika ile się da. Najmocniej auto trzyma się drogi na prostej, której nawierzchnię tworzą betonowe płyty. MP4-12C waży 1473 kilogramy, ma dwie osoby na pokładzie i pełny bak paliwa, ale nie przeszkadza mu to w osiągnięciu 100 km/h w ciągu 3,3 s. Po 9,7 s jedzie już z prędkością 200 km/h, a trzy setki ma na liczniku po upływie 31 sekund.
Taki wynik budzi respekt, zwłaszcza że to drogowe auto zostało skonstruowane tak, by jak najprecyzyjniej połykać zakręty – u nas, ile sił w kołach, musi pędzić po prostej. Dla porównania, 620-konne Porsche GT2 RS na tym samym torze uzyskało przed rokiem niewiele lepszy wynik (28,6 s do 300 km/h), a Corvette ZR1 z V8 o mocy 647 KM była nawet nieco wolniejsza. MP4-12C wstydu McLarenowi, który ma swój zespół w Formule 1, więc nie przynosi. I byłoby dzisiaj najszybszym autem, gdyby nie Bugatti Veyron 16.4 Super Sport.
Na napędzane na cztery koła auto z 16-cylindrowym silnikiem o mocy 1200 KM i maksymalnym momencie obrotowym 1500 Nm nie było mocnych, choćby konkurenci nie wiem jak się napinali. Veyron Super Sport istnieje w liczbie tylko pięciu egzemplarzy, jeden z nich pod względem przyspieszeń zadał przeciwnikom druzgocącą klęskę, co było zresztą do przewidzenia. Kilka liczb? 2,7 sekundy od zera do 100 km/h; 7,3 s do 200 km/h oraz 17,9 s do prędkości 300 km/h. A wszystko z taką łatwością, jakiej w innych autach daremnie szukać. Gdy siedzisz we wnętrzu Veyrona, udekorowanym skórą i włóknem węglowym, nawet prędkość 350 km/h wydaje ci się zupełnie naturalna. Są takie chwile, kiedy robi się człowiekowi żal, że nie ma wolnych dwóch milionów euro.
W obliczu takiej przewagi pozostałe auta mogą tylko położyć uszy po sobie albo – jak Porsche 911 GT3 RS 4.0 – podjąć wyzwanie. Może nie w walce o sekundy podczas przyspieszania, tu ledwie 500-konny czterolitrowy wolnossący silnik wiele nie wskóra, sił wystarczy mu tylko, by zagwarantować GT3 trzecie miejsce za Bugatti i McLarenem. Ale hamowanie to zupełnie inna sprawa. Bugatti jest jednak ciężkie jak diabli (ponad 2 tony) i najnowocześniejsza technika w postaci ceramicznych tarcz hamulcowych (o średnicy 400 i 380 mm i ośmio- oraz sześciotłoczkowymi zaciskami) nie jest w stanie oszukać fizyki.
Tę słabość wykorzystuje Porsche – podczas hamowania z 300 km/h uzyskuje opóźnienie o wartości 12,89 m/s2. To najlepszy wynik w naszym teście. Również GT3 ma ceramiczne tarcze hamulcowe, ale z sześcio- i czterotłoczkowymi zaciskami. Dzięki nim Porsche jako jedyne z prędkości 300 km/h zatrzymuje się na dystansie krótszym niż 270 m. Lepiej się nie da.