To nie Las Vegas z 80 kasynami, 130 tysiącami automatów do gry i z 50 orkiestrami przygrywającymi do 120 tysięcy uroczystości ślubnych rocznie – w Shoshone Village nadmiar wrażeń nikomu nie grozi. Supermarket, stacja benzynowa, poczta, motel i 31 dusz – prawdziwe życie toczy się 89 mil od szalonego królestwa kasyn. W małej mieścinie na skraju pustyni nasza Corvette Z06 może wreszcie odsapnąć, ale nawet gdy tkwi w bezruchu, wzbudza sensację.
„Woow, ile ma koni?” – pyta Scott, jeden z prawdziwych macho z Shoshone Village. Przed jego domem pokrytym falistą blachą stoi drewniana tabliczka z napisem „Sheriff Shoshone Sub Station”.
Drugie „wow!” szeryfa jest jeszcze dłuższe od pierwszego: „659 KM, woooow! Przydałyby się w mojej gablocie!” – mówi Scott, wskazując na Forda Crown Victoria, który przycupnął w cieniu palm. Coś mi mówi, że ostatnią pogoń za piratami drogowymi zaliczył bardzo dawno temu, tak dawno jak ci, co rzucali się do radiowozów na hasło „Mistrz kierownicy ucieka”.
![]() |
Wracamy na pustynię, w okolice Doliny Śmierci, na pogranicze Nevady i Kalifornii. Corvette przez lata kojarzyła się z miękkimi fotelami i tanim plastikiem, którego taki np. Mercedes wstydziłby się użyć nawet do produkcji apteczki. Ale teraz krytycy muszą szukać innych powodów do drwin. Z06 jest w środku perfekcyjnie zmontowana i wyłożona skórą z eleganckimi równiutkimi szwami; czego nie dotkniesz – jest dobrej jakości. Za wstawki z tworzywa przypominającego włókno węglowe trzeba płacić ekstra, tak samo jak za sportowe fotele, które bardzo dobrze przytrzymują ciało, zdejmowany kar bonowy dach jest za to seryjny. Szerokie wystające na boki nadkola i różne karbonowe dodatki upodabniają drogową Z06 do jej wyścigowej siostry z Le Mans – C7.R. Pod maską z włókna węglowego i z masywnymi wlotami powietrza rozpycha się 6,2-litrowa V-ósemka, po raz pierwszy ze sprężarką mechaniczną. Legendarny 7-litrowy wolnossący silnik z poprzedniego modelu przeszedł do historii.
![]() |
![]() |
Głęboki wdech silnikowi V8 ułatwia sprężarka, równie potężny musi być wydech – na cztery fajery | V8 osiąga moc 659 KM i ma odłączane cylindry (nie wiadomo po co) |
V8 z odłączanymi cylindrami
Nowy silnik skonstruowano na bazie 466-konnej jednostki V8 LT1 z C7 Stingray. Doładowany small-block Corvetty Z06 nie pozbył się oldskulowych rozwiązań – nadal ma centralny wałek rozrządu i po dwa zawory na cylinder, ale też bezpośredni wtrysk, zmienne fazy rozrządu i odłączane cylindry.
„Z wolnossącego silnika nie dało się już wyciągnąć większej mocy i spełnić wyśrubowanych norm emisji spalin” – opowiada główny technik Corvetty, Tadge Juechter. Widać, że niełatwo było mu się pożegnać ze starym motorem. Nam za to niełatwo pogodzić się z jazdą w trybie eco, gdy silnik pracuje tylko na czterech cylindrach, coś tam ledwo mrucząc. Czas dołożyć do pieca więcej oktanów – naciskasz mocniej na gaz i system odłączający cylindry sam się dezaktywuje. Wracamy na lepszą stronę mocy.