Całkiem niedawno w kinach grano „Projekt X” – opowieść o nastolatkach, którzy na urodziny jednego z nich zapraszają niezliczoną ilość osób. Nowe Aygo z wielkim iksem z przodu ma być dla młodych zaproszeniem od Toyoty do stworzenia własnego auta na niezliczoną (prawie) ilość sposobów.
Design – bardzo wyrazisty
Pierwsza możliwość – różne zestawienia kolorystyczne nadwozia (grilla, tylnego zderzaka, wykończenia błotników, czy felg aluminiowych), druga – różne kolory we wnętrzu (konsola centralna, zestaw wskaźników, nawiewy powietrza i panel wokół dźwigni biegów). Jak policzyć wszystkie konfiguracje, wyjdzie... że policzyć ich się nie da. Jeśli już się zdecydujesz, raz w ciągu żywota auta będziesz mógł kolory zmienić, za darmo. Ale i bez tego nowe Aygo wyróżnia się najbardziej spośród trojaczków (są jeszcze Peugeot 108 i Citroën C1 powstające na tej samej taśmie).
Toyota twierdzi, że ostre linie karoserii, wcięcia w tylnym błotniku czy skośne spojrzenie reflektorów to odniesienie do stylistyki J-Playful, czyli współczesnej kultury młodzieżowej w Japonii. Wierzymy na słowo. Pewne jest, że Aygo postawione obok np. Skody Citigo czy VW Up!-a wygląda jak ktoś, kto na osiemnastkę kumpla przyszedł w kolorowym T-shircie, a nie szarym sweterku. Anonimowość na imprezie urodzinowej nowego Aygo nie przejdzie.
Kabina – solidnie poskładana
Jakość wnętrza na pewno nie jest wyższa niż w innych znanych maluchach. W kabinie jest tyle tworzywa, ile można się spodziewać w aucie za mniej więcej 30-35 tys. zł. Na szczęście plastiki są przyjemne w dotyku i solidnie spasowane – nawet w egzemplarzu przedprodukcyjnym nic nie wydawało niepożądanych dźwięków. Zestaw przełączników i przycisków „wjechał” do Aygo z innych modeli Toyoty, a ich funkcje są podane czytelnie.
Mało ergonomicznie umieszczono jednak przyciski do zmiany funkcji komputera pokładowego – żeby się do nich dostać, trzeba przełożyć rękę przez kierownicę. Tę zaś można regulować tylko w kierunku góra/dół (przydałby się większy zakres tej regulacji). Do kolumny kierownicy na stałe przymocowany jest prędkościomierz – jak u poprzedniczki. W standardzie Aygo ma być wyposażone w regulację wysokości fotela – ale nie zagłówka, który jest jego integralną częścią. Z przodu siedzi się wygodnie, po dopłaceniu „kilku” złotych siedzenia mogą być pokryte skórą i podgrzewane. Całkiem luźno jest z tyłu – pod warunkiem, że pamiętamy z jakich rozmiarów autem mamy do czynienia. Z przodu i z tyłu brakuje jednak uchwytów dla pasażerów.
Na drodze – dość sprawnie i cicho
Nowe Aygo jest napędzane przez ten sam (tylko symbolicznie mocniejszy – o 1 KM) silnik co poprzedniczka. Jest to 1-litrowa jednostka VVT-i (z układem zmiennych faz rozrządu) o mocy 69 KM osiąganej dopiero przy 6000 obr/min. Maksymalny moment obrotowy (95 Nm) pojawia się przy 4300 obr/min, co daje bardzo umowną elastyczność na biegach wyższych niż trzeci. Za to do „trójki” Aygo „odjeżdża” zupełnie przyzwoicie i nie ma nic przeciwko wysokim obrotom. Do tego przełożenia są długie – na drugim biegu maluch gna nawet nieco ponad 100 km/h!