Wszelkie kwestie przestronności kabiny i możliwości ładunkowych Toyota załatwia wymiarami nadwozia. Land Cruiser V8 jest tak nietypowo duży, a kabina tak przestronna, że trudno stwierdzić, jak dobre jest tzw. wykorzystanie przestrzeni. Pod względem wyglądu, stylu i wykonania wnętrze okazuje się prawie jak u Lexusa.
We wszystkich wymiarach, gdzie to się liczy najbardziej, jest sporo bezcennych centymetrów - między siedzeniami a sufitem, od drzwi do drzwi, między oparciami foteli a kanapą. W pustym bagażniku bez przerwy podróżuje ponad 900 litrów powietrza. Fotele są jak w powiększonej wersji, z długimi siedziskami i szerokimi oparciami, a siedzi się na wysokości dachów zwykłych aut. Przełączników sporo, za to rozmieszczenie i obsługa czytelne - w wersji z nawigacją z dużym ekranem dotykowym, zajmującym górną część konsoli. Na tablicy przyrządów klasyka - dwa duże zegary (z oryginalnym, turkusowym podświetleniem) plus wielofunkcyjny wyświetlacz pośrodku.
Toyota najwyraźniej chce, żeby Land Cruiser był najlepiej wyposażonym fabrycznie samochodem świata. W podstawowej wersji Sol (300 tys. zł) jest prawie wszystko, w lepszej - Prestige (316 tys. zł) - już właściwie wszystko, z systemem ochrony przeciwzderzeniowej i nawigacją satelitarną włącznie. Dokupić można tylko siedzenia nr 6 i 7 oraz lakier metalizowany. Nawet za wagon złota nie są natomiast oferowane reflektory ksenonowe (które można mieć np. w kilka razy tańszym Aurisie) i jeśli w Toyocie ktoś w ogóle wie dlaczego, to się nieźle ukrywa. Importer w każdym kraju liczy, że centrala coś z tym szybko zrobi i nie trzeba będzie tłumaczyć klientom, że "ksenonów" nie ma, bo nie.
W każdym innym elemencie Land Cruisera jest za to konsekwencja i sens. Nadwozie posadzono na ramie, bo jak dotąd jest to najlepszy rodzaj konstrukcji dla terenówek, z tyłu jest sztywna oś, bo jak wyżej, silnik ma potężne możliwości, bo za te pieniądze osiągi to podstawa, a poza tym musi sobie radzić wszędzie, kabina - naładowana gadżetami i wyglądająca jak u Lexusa, bo z punktu widzenia kierowcy na co dzień Land Cruiser ma być jak Lexus.
Turbodiesel D-4D to pierwszy wysokoprężny V8 Toyoty wyposażony w układ common-rail. Osiąga 286 KM, ale ważniejszy jest moment obrotowy, którego maksymalna wartość (650 Nm) płasko przebiega w przedziale 1600-2800 obr/min. W codziennych warunkach praktycznie nie ma potrzeby wychylać się poza ten przedział i sześciobiegowy automat sam z siebie rzadko to wymusza. Przełożenia są zmieniane szybko, płynnie i niewyczuwalnie. Przez większość czasu pracy silnika nie słychać, chociaż zdarza mu się jęczeć wyraźnie głośniej niż zapamiętaliśmy to z pierwszych, jeszcze grudniowych, jazd Land Cruiserem.
Komentarze
auto motor i sport, 2008-05-26 10:39:25
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?