Wygląda podobnie z przodu i z tyłu, taki jajowaty, „wielkanocny” wehikuł. Trudno uwierzyć, że dawcą organów dla minivana był poczciwy, już nieco zapomniany, kompakt Xsara.
Niewątpliwie najmocniejszą stroną modelu, mającego za przydomek nazwisko słynnego hiszpańskiego malarza, jest kabina. Przestronna, znakomicie przeszklona, wprawdzie z pięcioma dachowymi słupkami, ale cienkimi, nie zasłaniającymi nadmiernie widoczności. Każda z pięciu osób siedzi na oddzielnym fotelu. Wszystkie fotele z tyłu mają regulowane pochylenie oparcia, środkowe po złożeniu służy za stolik. Dwa kolejne, rozkładane stoliki, każdy z uchwytem na napoje i pisak, są w oparciach przednich foteli. Jak w samolocie. Uważaj na przyciski centralnego zamka w pilocie, gdy słabnie bateria, bo bardzo nie lubią mocnego naciskania. Po prostu, od razu zmień baterię.
Sympatyczny, funkcjonalny, oszczędny. Nic dziwnego, że przetrwał w produkcji 11 lat
Pod względem „schowkologii” nie zawstydzą go obecnie produkowane, kompaktowe minivany. Schowek przed pasażerem z przodu ma pojemność aż 15 litrów, jak podaje Citroën. Równie praktyczny jest pojemnik na dole środkowej konsoli. Kieszenie we wszystkich drzwiach (nie tylko w przednich) pomieszczą 1,5-litrowe butelki oraz puszkę z napojem. W dłuższej trasie – bardzo przydatne. Jakby jeszcze było mało, seryjne są dwa zamykane schowki pod nogami pasażerów z tyłu, po 9 l każdy, oraz szuflada pod fotelem pasażera z przodu. Aż trzeba zrobić spis, co gdzie upchnęliśmy…
Bagażnik również zasługuje na najwyższe noty. Jest łatwo dostępny (pokrywa otwiera się na dwie wysokości), ustawny (dzięki regularnym kształtom) i duży. 550 litrów, czyli ponad pół metra sześciennego pod stawowej pojemności i aż 1969 litrów po złożeniu tylnych foteli i załadowaniu po dach to wyniki lepsze niż „osiągi” następcy – C4 Picasso! Ba, niektóre wersje – na początku produkcji nawet podstawowe, później tylko lepsze – mają składany wózek na zakupy, który nazywa się Modubox, zamontowany po prawej stronie bagażnika.
Jedyne „ale”, jeśli chodzi o wnętrze, kierowcy mogą mieć do deski rozdzielczej. Elektroniczne wskaźniki na środku kokpitu są małe, no i brakuje obrotomierza, nawet w najbogatszych odmianach. Choć, jak mawiają doświadczeni szoferzy, trzeba przede wszystkim słuchać silnika zamiast patrzeć na obrotomierz. Za to w nocy docenisz funkcję Black Panel (jak w Saabach), czyli gaszenie wskazań, z wyjątkiem wskazań prędkościomierza. Skoro jesteśmy przy tablicy rozdzielczej – usterki centralnego wyświetlacza wynikają zwykle ze zbyt obfitego mycia górnej części deski rozdzielczej. Niestety, w prawie każdej Xsarze Picasso plastiki odzywają się po pewnym, różnym zresztą przebiegu.
W przeciwieństwie do następcy, nasz bohater był oferowany z nadwoziem o jednej długości. Wyboru więc nie masz. Silników oczywiście jest więcej. Podstawowy to poczciwy, 8-zaworowy, benzynowy 1.6 (90, 97 KM). Wyżej w hierarchii mocy stoją 16-zaworowy 1.6 (110 KM) włączony do gamy po liftingu, 1.8 (1749 cm3, 117 KM) i 2.0 (138 KM). Z tym ostatnim jest taki problem, że producent oferuje go wyłącznie z czterobiegową automatyczną skrzynią biegów. Takie pomysły Francuzi miewają. Diesle to doskonałe, turbodoładowane jednostki z wtryskiem common-rail, wpierw 2.0 HDi (90 KM), po liftingu również mniejsze, 1.6 HDi (90, 110 KM). Jak to HDi, nie tolerują byle jakiego oleju napędowego, tankuj więc na porządnych, uczciwych stacjach.