Brytyjscy sportowcy ukuli slogan, który świetnie przyjął się w motoryzacyjnym świecie: never change a winnig team. Z powodzeniem można go zastosować do VW Tourana, klasycznego vana, czyli wehikułu ze sportem się nie kojarzącego, za to z autem rodzinnym - jak najbardziej. Od chwili pojawienia się pierwszej generacji tego modelu w 2003 r. zalicza się on właśnie do zwycięzców w swojej klasie - w Niemczech bije rekordy popularności wśród vanów, w Polsce zajmuje 7. miejsce. Po co więc zmieniać cokolwiek w samochodzie, który świetnie się sprzedaje?
Stylistom nie było łatwo wymyślić coś spektakularnego, bo pudełkowate, a przez to funkcjonalne nadwozie nie daje wielu możliwości do designerskich eksperymentów. Ograniczyli się więc do szczegółów - zmienili kształt tylnych lamp i osłony chłodnicy, dopasowując ją do wyglądu pozostałych modeli VW. Pewne jest, że za nowym Touranem nikt się na ulicy oglądać nie będzie, ale przecież nie dla szpanu kupuje się taki samochód.
Tourana kupuje się dlatego, że jest bardzo praktyczny na co dzień. Pod tym względem w nowym modelu nic się nie zmieniło. Siedzenia w drugim rzędzie, jak u poprzednika, można bez problemu złożyć, a gdy trzeba powiększyć bagażnik - całkiem wymontować, co da się zrobić bez większego wysiłku. Że fotele składane na płasko, równo z podłogą bagażnika, byłyby lepsze? Niekoniecznie, bo aby mogły "wtopić się" w podłogę - musiałyby być dość małe. A w Touranie fotele są obszerne i wygodne. Nawet pasażer siedzący pośrodku tylnego rzędu siedzeń nie ma powodów do narzekania, chociaż swobodę nieco ogranicza mu sięgająca daleko w tył środkowa konsola. Drugi argument za rozwiązaniem zastosowanym przez VW - jak często przewozi się przedmioty, które wymagają przestrzeni sięgającej od przednich foteli aż do krawędzi bagażnika? A jak często w rodzinnym aucie podróżują dzieci? No właśnie.
Jeśli rodzina jest liczna, przyda się jeszcze trzeci rząd siedzeń, z dwoma fotelami. Można je złożyć na płasko, ale podróżować w nich na dłuższych trasach powinny tylko dzieci. Tata i mama z przodu siedzą za to po królewsku. Ich fotele są wygodne i można je regulować na wiele sposobów, tak że dopasowują się do gabarytów pasażera. Z kolei tablica rozdzielcza prezentuje się typowo dla Volkswagenów - jest porządnie poskładana, nieprzeładowana, wolna od stylistycznych wygibasów. Człowiek od razu wie, co gdzie jest i nie musi wertować opasłej instrukcji obsługi.
Czyli wszystko po staremu? W żadnym razie, pod względem nowych rozwiązań technicznych widać postęp. Tyle że za większość z nich trzeba dodatkowo zapłacić. I tak, nasz testowy egzemplarz Tourana miał regulację zawieszenia (DCC), która dopasowuje na bieżąco siłę tłumienia amortyzatorów do rodzaju nawierzchni i charakteru drogi, dając kierowcy wybór między trybami "sport", "normal" i "komfort".