Pewnego razu był sobie niemiecki koncern samochodowy, w którym marzono o rzeczach wielkich. Zbudowano pojazd o niebiańskim wręcz luksusie, nadano mu imię Phaeton i kazano świecić wspaniałym blaskiem na motoryzacyjnym firmamencie. Ten blask oślepił Volkswagena tak bardzo, że nie zauważył jak na drugim końcu nieboskłonu zgasło blade światełko, którym starało się zwrócić na siebie uwagę pewne małe autko.
Pod koniec 2005 roku VW zakończył produkcję Lupo - zgrabnego samochodziku, który mało palił (w jednej z wersji tylko 3 l/100 km) i wyprzedzał swoją epokę. Jego produkcja okazała się zbyt droga. W miejsce Lupo zaczęto sprowadzać z Brazylii wytwarzanego tam tanio VW Foxa. Ten pomysł to największa klapa w nowszej historii niemieckiej marki. Fox nigdy nie sprzedawał się w liczących się ilościach.
W 2007 roku nadeszła godzina prawdy i w koncernie (na jego czele stanął właśnie nowy prezes) uznano wreszcie, że klienci kupujący najmniejsze auta, też mają swoje potrzeby i warci są zainteresowania. Trochę późno - w tym czasie na rynku pojawił się już Fiat 500.
Ale historia uczy, że Volkswagen z nowymi modelami pojawia się wprawdzie późno, za to z rozmachem. Nowy Lupo - pardon, Up! - chociaż ma nadwozie o długości tylko 3,54 m i wysokości 1,49 m, na ziemi stoi mocno i pewnie, jego bryła jest nowoczesna, zwarta; Up! wygląda bardziej dojrzale niż większość aut konkurencji. I w odróżnieniu od nich, im bliżej dachu - wcale nie staje się wiele węższy.
To powoduje, że we wnętrzu jest całkiem sporo miejsca. W naszym teście wystąpiła wersja najobficiej wyposażona i najdroższa - White za 46 490 zł (najtańszy Up! kosztuje 31 290 zł), więc po otwarciu drzwi od razu przeszła nam przez głowę myśl: "No, wreszcie mały Volkswagen o standardzie właściwym dla tej marki". Nowoczesna, przyjemna dla oka i nie narzucająca się stylistyka, świetna ergonomia, bezproblemowa obsługa wszelkich pokręteł i przycisków oraz dbałość o szczegóły, która nie jest taka oczywista nawet w autach z klas wyższych o dwa oczka - przyciski włącza się z przyjemnym kliknięciem, wokół włączników znajdują się ramki z matowego metalu. Nie brakuje schowków i półek; w przeciwieństwie do BMW 5, w maluchu VW można znaleźć sensowne miejsce na odłożenie smartfona. Jeśli ktoś chciałby zmienić Up!-a w minibagażówkę, może złożyć dzielone oparcie kanapy i zdecydować się na umieszczenie podłogi bagażnika na jednym z dwóch poziomów. Pojemność bagażnika wzrasta wtedy z przyzwoitych 251 l do przepastnych 951 l. I tył oparć kanapy, i półka stanowiąca dno bagażnika wyłożone są okładziną dywanową oraz elegancko wykończone.
NIEDROGA NAWIGACJA
Jeśli samochód ma być w miarę niedrogi, także ekstrasy nie powinny być kosztowne. System nawigacyjny w VW Up!-ie, noszący nazwę Maps & More, kosztuje 1200 zł i jest połączony bezpośrednio z systemami elektronicznymi samochodu. Dzięki temu nawigacja jest nie tylko znacznie bardziej precyzyjna, ale może też wyświetlać przydatne kierowcy informacje komputera pokładowego. System działa bez zarzutu. Szkoda tylko, że pola pojawiające się na ekranie dotykowym, służące do wyboru opcji, menu oraz powrotu do menu głównego są zbyt małe i niełatwo trafić w nie palcem.