Poprzedni R32 był Golfem z piekła rodem, Volkswagenem, jakiego świat nie znał. Nie chodzi o moc silnika ani nawet o osiągi, ale o charakter samochodu. Niezwykle agresywny, z reakcjami na gaz w rodzaju wszystko albo nic oraz twardo i ćwierćwyczynowo zestrojonym zawieszeniem. Pierwszy R32 żył krótko – pierwszy i ostatni egzemplarz, jakie zjechały z taśmy produkcyjnej dzieliło zaledwie 17 miesięcy – ale każda chwila za jego kierownicą była niezwykle intensywna.
Wszystko miał przesadzone. Profil foteli zbyt agresywny, kierownica wyrzeźbiona wręcz komiksowo, dolna część przedniego zderzaka składała się w zasadzie z jednego wielkiego wlotu powietrza, a koła wypełniały błotniki tak, że szczelniej się nie dało. Dwie szeroko rozmieszczone końcówki wydechu wyzywająco sterczały spod tylnego zderzaka.
Być może Golf „czwórka” bardziej nadawał się do takiego stylizacyjnego potraktowania, być może wysoka buda „piątki” nie pozwala na podobne ekstrawagancje. Jak by nie było, obecny R32 jest grzeczniejszy, bardziej niepozorny, chociaż pod skórą zachowuje to, co tak dobrze służyło poprzednikowi.

Jeden, dwa, trzy – biegi kończą się szybko, a superszybka przekładnia zachęca do wchodzenia na obroty
Kiedy pojawił się przed dwoma laty, R32 numer dwa z marszu przejął 3,2-litrowy silnik V6 oraz układ przeniesienia napędu na cztery koła 4Motion, czyli tradycyjne dla Volkswagena sprzęgło Haldex. Przód z automatycznie i niezwykle szybko dołączanym tyłem. Rozwiązanie nieskomplikowane, którego główną zaletą jest zapewnienie trakcji na wysokim poziomie. I wzorem poprzednika, nowy R32 został najmocniejszym i najszybszym Golfem w dziejach.
Silnik jest ten sam, co w poprzednim modelu. Ma taką samą pojemność skokową (3189 cm3) i taką samą konstrukcję, zmodyfikowane są natomiast kolektor dolotowy oraz układ sterowania. W rezultacie moc zwiększyła się z 240 do 250 KM. To wystarcza, żeby w rywalizacji na obwód bicepsa umieścić Golfa R32 między Oplem Astrą OPC (240 KM) a BMW 130i (261 KM).
Na papierze wszystko jest więc na swoim miejscu. Na prawdziwej, szarej drodze – również, przynajmniej na dwóch pierwszych biegach. Ale już niekoniecznie na wyższych. Jeśli R32 ma jakiś problem, to taki, że nie zawsze jest tak szybki jak być powinien. Z jednej strony Golf okazuje się znakomity na starcie – załatwia setkę w 6,6 s – za co należą się punkty dla układu przeniesienia napędu zapewniającego świetną trakcję. Zapinasz jedynkę, wciskasz gaz i odjeżdżasz tak samo na suchej, jak i mokrej nawierzchni. Z drugiej strony jednak masa własna R32 – pełne 1,6 tony(!) – jest jak kula u nogi (niech będzie, że i u koła) i kiedy jest już w ruchu, pomimo szczerych chęci ze strony silnika, auto nie sprawia wrażenia tak dynamicznego, jak wskazywałaby na to liczba koni mechanicznych.

Poprzedni R32 miał nie tyle ostre, co dziko ostre reakcje na gaz. Udało się je oswoić dzięki nowemu sterownikowi – teraz gaz nie działa już na zasadzie wszystko albo nic, lecz ma całe spektrum możliwości pośrednich; pozwala silnikowi rozwijać moc bardziej liniowo, równomiernie – od wolnych obrotów aż po czerwone pole obrotomierza przy 7000 obr/min. Przez swoje dwa „głośniki” wydech gra przy tym tak groźnie, gardłowo i złowrogo, jakby na jego drugim końcu było dwa razy więcej koni niż jest.
Komentarze