Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) uznała, że w latach 2015-2019 BMW zawyżało wyniki sprzedaży swoich samochodów w USA, w celu sprzedaży obligacji. Nałożona kara wynosi 18 mln dolarów, co dla tak dużego koncernu wydaje się być kwotą niemal śmieszną. Zwłaszcza że, jak się okazało, oszacowany zysk wynikający z tak prowadzonej polityki księgowej, wyniósł 18 mld dolarów, czyli 1000-krotnie więcej.
O co chodzi? Otóż koncern BMW AG i dwie z amerykańskich spółek zależnych są oskarżone o zawyżanie raportowanej sprzedaży detalicznej w USA w okresie między 2015 a 2019 rokiem. Wyniki dawały marce wiodącą pozycję na rynku samochodów premium, co przekładało się na lepsze notowania.
Zamów e-wydanie magazynu "auto motor i sport" - teraz o 30% taniej!
Jak wynika z raportu Komisji, BMW miało np. płacić dealerom za oznaczanie pojazdów demonstracyjnych i leasingowanych jako sprzedanych, a dodatkowo utrzymywana była rezerwa tworzona z niezaraportowanych sprzedaży, nazywana wewnątrz firmy „bankiem”, która stanowiła bufor pozwalający na podkręcenie wyników sprzedaży w innym, słabszym miesiącu, by osiągnąć wewnątrzkorporacyjne i rynkowe cele.
Komisja uznała, że w rezultacie informacje, które BMW przekazało inwestorom w kilku ofertach obligacji korporacyjnych (zajmowała się tym spółka zależna BMW US Capital LLC) oraz agencjom ratingowym, zawierały istotne zniekształcenia dotyczące sprzedaży detalicznej samochodów BMW w USA.
Dołącz do nas na facebooku i bądź na bieżąco z motoryzacyjnymi newsami!
Dlaczego zatem, przy tak sporych przekłamaniach w raportowaniu i dużych wygenerowanych zyskach, kara jest tak niska, żeby nie powiedzieć symboliczna? Otóż Komisja zwróciła w uzasadnieniu uwagę na fakt, że BMW znacząco współpracowało podczas dochodzenia, i to pomimo „wyzwań związanych z pandemią COVID-19”.
BMW i firmy zależne, biorące udział w tym wieloletnim procederze, zgodziły się zapłacić łącznie 18 mln dolarów kary oraz „zaprzestać naruszania tych postanowień w przyszłości”.
Komentarze