Dwa lata temu pisaliśmy o Bugatti Divo. Pod mocno zmienioną karoserią kryje się tutaj Bugatti Chiron ze zmienioną aerodynamiką. Modyfikacje sprawiają, że na krętym torze swojego protoplastę Divo pozostawia daleko w tyle.
Teraz, po wielu miesiącach oczekiwania, pierwsze egzemplarze tego limitowanego do zaledwie 40 sztuk hipersamochodu zaczynają trafiać do klientów. Dodajmy, że już w momencie premiery wszystkie auta zostały sprzedane. Cena to 5 mln euro, czyli przeszło 22 mln złotych.
Zamów e-wydanie magazynu "auto motor i sport" - teraz o 30% taniej!
Za takie pieniądze każdy oczekuje najwyższej jakości. Dlatego też oprócz ścisłej kontroli jakości w samej fabryce, każdy egzemplarz Bugatti Divo przechodzi przed wydaniem drobiazgowe testy. Jak one wyglądają?
Bugatti Divo – jak testuje się hipersamochód za 22 mln zł?
Zanim Bugatti Divo zostanie dostarczony zamożnemu klientowi, musi zostać skrupulatnie sprawdzony. Najpierw ekipa fabrycznych testerów zabezpiecza nadwozie ośmioma metrami kwadratowymi ochronnej folii. Co ciekawe, pod samochodem montowane jest specjalne testowe podwozie i zakładane są testowe koła, które zawierają masę czujników pozwalających dostroić układ jezdny.
Dołącz do nas na facebooku i bądź na bieżąco z motoryzacyjnymi newsami!
W tym miejscu do akcji wkracza niejaki Steve Jenny. Jeśli go nie kojarzycie, to pewnie nie macie w swoim garażu żadnego Veyrona, Chirona, ani pochodnych wersji. Ten ekspert odpowiada za kontrolę hipersamochodów Bugatti od roku 2005 i przez jego ręce przeszło 95 proc. aut wyjeżdżających z fabryki. W sumie pokonał ponad – bagatela – 340 tys. kilometrów za sterami Veyrona, Chirona i teraz Divo. Jak sam mówi, od 15 lat ma pracę marzeń, ale oprócz tego wiąże się ona z ogromną odpowiedzialnością.

Ekspert Bugatti ma sporo kwestii do sprawdzenia, włącznie z kontrolą kwestii homologacyjnych dla wymagań docelowego rynku. Nie trzeba wspominać, że do niego należy sprawdzenie wszystkich elektronicznych urządzeń i systemów, włącznie z klimatyzacją, nawigacją, systemem audio, a nawet otwieraniem okien.
Następnie nadchodzi czas wyjazdu poza fabrykę, gdzie Steve Jenny przemierza średnio 300 km po drogach Alzacji i w górskich terenach Wogezów, a także udaje się na zamknięte lotnisko Colmar, gdzie przeprowadza testy osiągów – przyspieszenia i gwałtownego hamowania. Później przychodzi czas na wyjazd na autostradę, żeby schłodzić napęd hiperauta. Tam, przy użyciu czujników i mierników, a także swoich zmysłów, ocenia brzmienie silnika, ewentualne niepokojące hałasy i inne elementy, które mogą się ujawnić podczas jazdy po drogach publicznych.
Komentarze
~Łukasz, 2020-08-04 12:38:34
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?