Ostatnia flaga w szachownicę pokazana, sezon zamknięty, król Kimi I koronowany. Pod względem rywalizacji na torze sezon 2007 był wyjątkowo spełniony. Przez większą część roku mieliśmy aż czterech kandydatów do tytułu, w ostatnim Grand Prix w rozgrywce o najwyższą stawkę wciąż liczyło się trzech. Poprzednio z podobnym finałem Formuła 1 miała do czynienia 21 lat temu.
Triumfował ten, który przed startem ostatniego GP był w najmniej korzystnej sytuacji i nie tylko musiał wygrać wyścig, ale też liczyć na pecha przynajmniej jednego z rywali. I brazylijskie Interlagos okazało się szczęśliwe dla Kimiego Raikkonena. Z jednej strony przewaga Ferrari okazała się wystarczająca, by Raikkonen i Massa mogli odnieść stosunkowo łatwe podwójne zwycięstwo, z drugiej zaś zawiódł lider klasyfikacji i faworyt - Lewis Hamilton. W ostatecznym rozrachunku Raikkonen został mistrzem mając 110 punktów, o jedno oczko wyprzedzając Hamiltona i Fernando Alonso. Fiński kierowca wygrał też najwięcej wyścigów - 6, podczas gdy zawodnicy McLarena triumfowali po cztery razy.
A przecież nawet w chwili startu do GP Brazylii Lewis Hamilton trzymał w ręku większość kart. Do tego stopnia, że mógł sobie pozwolić na puszczenie głównych rywali przodem, asekuracyjną jazdę i bezpieczne ukończenie wyścigu na czwartym miejscu, co przy możliwościach jego McLarena dla kierowcy tej klasy powinno było być zwyczajnie łatwe. Jednak, przez cały sezon w zasadzie bezbłędny, w pierwszych zakrętach ostatniego wyścigu Hamilton zachowywał się iście po debiutancku. Jeszcze przed pierwszym hamowaniem z drugiego miejsca spadł na trzecie, by chwilę później dać się zepchnąć Fernando Alonso na czwarte, a zbyt optymistyczna próba odbicia strat skończyła się wycieczką na pobocze i spadkiem na ósmą pozycj ę. Jeśli Hamilton nie bardzo mógł uwierzyć w to, co się dzieje, tym gorzej dla niego, czekała go bowiem kolejna niespodzianka. Na ósmym okrążeniu jego McLaren zwolnił, mając ewidentne problemy z napędem. Kryzys trwał kilkadziesiąt sekund, a kiedy minął, Lewis był osiemnasty.
Po wyścigu pojawiła się dzika plotka, że Hamilton sam wpędził się w kłopoty, naciskając na kierownicy nie ten guzik co trzeba. Miało to wywołać restart oprogramowania pokładowego, dlatego jego McLaren przez pewien czas był bez sił. Teoria intrygująca, ale oczywiście wyssana z palca. Który bowiem zespół montuje przełączniki podwyższonego ryzyka w zasięgu ręki kierowcy?
Komentarze
auto motor i sport, 2007-12-18 14:43:30
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?