Kuba Przygoński w Dakarze zdobył już 6. miejsce w klasyfikacji motocykli oraz 4. pozycję w samochodzie. W tym roku, w ramach przygotowań do sezonu, mimo pandemii i problemów z odwołaniem wielu serii wyścigowych i rajdowych, Kuba Przygoński wystartował w trzech różnych kategoriach zawodów, zdobywając niemal potrójną koronę - tego nikt przed nim nie dokonał. Został po raz kolejny mistrzem Polski w drifcie, a także zdobył mistrzostwo Polski w rajdach terenowych. Z kolei debiutując w rallycrossie, otarł się o mistrzowski tytuł, przegrywając go o włos ze Zbigniewem Staniszewskim (obaj zawodnicy zebrali tyle samo "dużych" punktów, mieli też tyle samo zwycięstw i drugich miejsc, zatem zdecydowała większa sumaryczna liczba punktów z całego sezonu).
Zamów e-wydanie magazynu "auto motor i sport" - teraz o 30% taniej!
Tuż po konferencji prasowej ORLEN Teamu, na której zaprezentowana została ekipa zawodników na najbliższy Dakar 2021, udało nam się porozmawiać z Kubą Przygońskim, który obecnie przebywa w Katarze i przygotowuje swój samochód do udziału w tych najtrudniejszych zawodach świata.

Michał Szymaczek, auto motor i sport: Na początek gratuluję podwójnej, a niemalże potrójnej korony (mistrzostwo Polski w drifcie, mistrzostwo Polski w rajdach terenowych, wicemistrzostwo Polski w rallycrossie – przyp.red.). To nie lada wyczyn, zdobyć najwyższe laury w trzech zupełnie różnych kategoriach motorsportu, do tego w tak ciasno upakowanym kalendarzu. Które z tych osiągnięć smakuje najbardziej?
Kuba Przygoński, ORLEN Team: Można powiedzieć, że całość razem, bo na pewno było to potężne przedsięwzięcie, żeby co tydzień wsiadać do nowego samochodu i nim się ścigać. Był to naprawdę trudny sezon. Z początku zapowiadało się, że w ogóle go nie będzie, ale ostatecznie od lipca do końca września co weekend wsiadałem do innej konstrukcji, gdzie trzeba było po prostu wygrywać zawody.
Zawsze jest tak, że jedna rzecz, to „pojechać” zawody, z kolei być na podium to drugie. Ale żeby wygrać – to tu już musisz być najlepszym z najlepszych. Było to więc naprawdę trudne.
Na pewno rallycross był takim potężnym wyzwaniem, bo była to całkowicie nowa dyscyplina, w której musiałem się szybko odnaleźć. Do tego ilość dodatkowych rzeczy, które trzeba było zrobić, żeby zrozumieć dyscyplinę – to było bardzo stresujące. Ale wszystko wyszło najlepiej jak się dało, bo lepiej tego sezonu nie dało się pojechać. Dało mi to też kolejną układankę w puzzlach, żeby być takim wszechstronnym kierowcą, jakim musisz być na Dakarze.

Komentarze